Czytajcie ze zrozumieniem, przynajmniej u mnie już góry sztycy nie ma, do tego i tak była maksymalnie opuszczona a metrową rurą tylko oderwałem jarzemko
Walka ze sztycą wygrana. Było ciężko. Najpierw brzeszczot, potem przecinak i góra wyjęta.
Kolejny etap to zabezpieczenie ramy i wlewanie Kreta. Wszystko byłoby fajnie ale ciężko było uszczelnić wszystkie rury odchodzące od podsiodłowej i Kret zawsze gdzieś uciekał. Ale trochę osłabił sztycę, dalej od góry przecinak i po kawałeczku.
Sprawa rozwiązała się jak wróciłem do domu z ramą w aucie. Z warsztatem to inna bajka. Tato pospawał wiertło koronowe 25mm (do drewna) do jakiegoś dłuższego pręta i w taki sposób męczył resztki sztycy. Była dosłownie jak zaspawana, bo do samego końca się trzymała. Rama się nagrzała, ale w miękkim aluminium lepiej się wierciło. W jednym miejscu jest plamka na lakierze od przegrzania ale to nic. Ważne że mogę kupować kask i wreszcie uczyć się jeździć
