Skyline GT pisze:Raz kolega jechał z Gubałówki po spaleniu i o mało siebie nie zabił , a na szczęście akurat ludzi wtedy nie było.
Ja nie wyobrażam sobie konkretniejszej jazdy po spaleniu, po całej akcji to spoko, na przyjemniejszy powrót

. Kilka razy zdarzyło mi się wsiąść w lesie na rower po spawaniu, z wyobrażeniem lepszego "wyczucia". Jedyne, co odczuwałem silniej to była prędkość, co spotęgowało strach. Oczywiście jechałem nie szybciej niż 40, ale jedyna reakcja w głowie spajała się w myśl, którą najlepiej eksprehuje wyrażenie "ło kurwa!"

.
Co do samego strachu, to potwierdzę kwestię wspomnianą przez kilka osób wcześniej - jazda z kimś, a raczej za kimś lepszym serio daje motywację. Ja miałem tylko mały problem z akceptacją posiadania nieco gorszego sprzętu (aczkolwiek dobrze przystosowanego do DH jak na mój staż i skilla), ale i tak poczułem moc

.
Generalnie śmigam pierwszy sezon dopiero i choć jestem głodny postępów, to się nie spieszę, zwłaszcza że dopiero zacząłem inwestować w "opancerzenie". Staram się po prostu w miarę wytrwałości katować małe hopy i dropy, ale za to do skutku, aż będę na tyle zadowolony, żeby z czystym sumieniem zawinąć do domu
