Pierwszy elektryk - gitarzysci.

morthias
Posty: 1047
Rejestracja: 21.02.2006 16:23:55
Lokalizacja: Zamość
Kontakt:

Post autor: morthias »

B.Z., co z tego ze masz dyplom? Ja tez mam i to dwa. I moge je sobie w d**e wcisnac bo szkola muzyczna nie nauczyla mnie NIC co moze mi sie przydac w tym temacie.

B.Z. pisze:Buahahahahaa... Graj sobie na swojej perkusji i nie wypowiadaj sie w tematach o których nie masz pojęcia...Ja nigdy nie bębmiłem i choć mam dyplom to nie sprzedaję nikomu swoich mądrości w tej materii...
Czytajac to co piszesz mam wrazenie ze jednak ja, grajac na perkusji wiem wiecej o gitarze od Ciebie.

B.Z. pisze:Próbowałeś kiedyś WYREGULOWAĆ Schallera i/lub załozyć mu komplet porządnych strun (np 11-4 a nie zestaw dla dzieci 9-42?
Wyobraz sobie ze probowalem i trzeba byc debilem urodzonym z dwiema lewymi rekami zeby to sie nie udalo. A struny "jedenastki" to wynalazek dla hardkorowcow ktorzy stroja gitary do drop C albo innych chorych tonacji. A za "zestaw dla dzieci 9-42" powazni muzycy z ktorymi miales do czynienia w szkole muzycznej prawdopodobnie daliby Ci porzadnego kopa w dupe. Bo to co napisales brzmi mniej wiecej jak "jestem twardy, gram na grubych strunach i mocno ciagne struny wajcha".

B.Z. pisze:tak jak pisze Morris najlepiej jak mostek będzie sztywny, mocno ewentualnie Fenderowski 1-stronny.
Z tym to sie akurat zgodze.

B.Z. pisze:Gościu, teraz to mi sie słabo zrobiło, gdzie Mesa a gdzie Marshall... Jeśli ktoś uzyskał podobne brzmienie na Marshallu to niech się nauczy grać...
Gosc o ktorym mowisz zeby "nauczyl sie grac" spedzil z gitara cale zycie i gra kilka razy dluzej od Ciebie (bo jednak 25 lat gry to cos), ciekawi mnie czy powiedzialbys mu to po spotkaniu go na zywo i uslyszeniu jak gra.

To co wypisales to kindermetalowy bullshit dla dzieci pragnacych poczuc sie jak prawdziwi tru mroczni defmetalowcy. Koles napisal ze chce gitare do, cytuje "Rocka ciezkiego i lekkiego". No to na ch*j ciezki mu humbuckery i gitary do lojenia ku chwale rogatego? Moim zdaniem lepiej kupic Strata i przy tym bede sie trzymal. To po prostu bardzo uniwersalna gitara, a jako ze on chce PIERWSZY sprzet, to gusta muzyczne (co do gry, bo ja np. slucham jednej muzyki a gram druga, bo lubie) moga mu sie zmienic. A jakby mial pograc po jakims czasie jakies bardziej ambitne, bluesowe klimaty to nie byloby to zbyt fajne majac gitare ktora sieje siara na kilometr.

PS. Jakbys chcial wyciagnac jeszcze raz argument ze jestem perkusista - skonczylem I stopien muzycznej na gitarze i II na perkusji, wiec jednak mysle ze moge sie na te tematy wypowiadac.

EDIT: B.Z., inaczej, mialem bardziej na mysli to ze piszesz jakbys nie przeczytal pierwszego posta w temacie.
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=22483678 - Cane Corso '10 + Roco WC
Morris
Posty: 482
Rejestracja: 15.09.2007 17:29:58
Lokalizacja: Tychy
Kontakt:

Post autor: Morris »

to Wy się kłóćcie a ja idęsobie pograć :P miłego ;)
morthias
Posty: 1047
Rejestracja: 21.02.2006 16:23:55
Lokalizacja: Zamość
Kontakt:

Post autor: morthias »

W sumie ja sie nie bede klocil, wszystko o czym mowimy jest kwestia gustu. Niech autor tematu sprecyzuje do jakiej DOKLADNIE muzyki chce sprzet to wtedy pogadamy.
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=22483678 - Cane Corso '10 + Roco WC
B.Z.
Posty: 1467
Rejestracja: 21.10.2007 09:24:08
Kontakt:

Post autor: B.Z. »

Dobra, po ustosunkowaniu się do poprzedniego posta postanowiłem go skasować, dalsze wykłócanie się nic nie wnopsi do tematu, w dalszym ciągu nie zgadzam się z wiekszością zawartych tam sugestii. Z jednym się zgadzam, niech Louis doprecyzuje co chce konkretnie grać.

Ustosunkuję się tylko do ostatniego zdania - wyraźnie napisałem że chodzi o cięższe gatunki, Fender się do tego nie nadaje, a Marshall nadaje się średnio i tyle. Za to Gibson nadaje się do wielu rzeczy i takie zdanie podziela np Jim Marshall na spotkaniu z którym miałem okazję być osobiście, więc zastanów się dobrze jak wyjedziesz z kindermetalem. Sprawdź sobie też jak grubych strun używał S.R.Vaughn. To,że na tej szerokości geograficznej ludzie mają problemy z podciąganiem to jeszcze niczego nie dowodzi. A dla hardcorowców to nie są grube struny tylko struny z oplotem z nierdzewki (DM Magnum).
morthias
Posty: 1047
Rejestracja: 21.02.2006 16:23:55
Lokalizacja: Zamość
Kontakt:

Post autor: morthias »

B.Z. pisze:No i tu cię mam. Od gitary się nie zaczyna, na początku masz do wyboru skrzypce, wiolonczelę i fortepian, nie wymieniłeś żadnego z nich. Na gitarze możesz zacząć grać dopiero jak masz odpowiednio duża rękę. Kończyłeś co najwyżej ognisko muzyczne ewentualnie popołudniówkę, albo jeśli faktycznie zaczynałeś od czegoś innego to byłeś cienki bolek, bo dobrzy kończyli jeden instrument pluis dodatkowe, a grać na gitarze czy basie to się sami uczyli oprócz zajęć obowiązkowych. LOL!!!
Nie wiem jak jest u Ciebie, ale u mnie w panstwowej mozna bylo zapisac sie od razu na gitare z zajeciami dodatkowymi z fortepianu (chor od 3 klasy I stopnia), I stopien w cyklu 6-letnim i II rowniez w 6-letnim w zakresie instrumentow perkusyjnych... Z tym ze ja sie do tej muzycznej zapisywalem 14 lat temu. Byc moze pozniej sie cos zmienilo.
B.Z. pisze:Tak, a świstak siedzi... Pokaż jak sam grasz a nie zasłaniaj się znajomymi.
Szczerze, na gitarze gram do dupy. I nigdy nie mowilem ze jest inaczej.

Koncze ta dyskusje, bo jak napisalem w poprzednim poscie - wszystko o czym tu mowimy jest kwestia gustu, ja jestem zagorzalym zwolennikiem brzmienia Stratocasterow i tyle w temacie.
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=22483678 - Cane Corso '10 + Roco WC
B.Z.
Posty: 1467
Rejestracja: 21.10.2007 09:24:08
Kontakt:

Post autor: B.Z. »

No, to moze coś się teraz zmieniło, bo 14 lat temu to ja muzyka już miałem skończonego i szczerze powiem, ze nie żałuję, bo po ch**u trudny zawód.

Ja akurat nie mam nic przeciwko Stratocasterom, ale jak chce się grać cięższe rzeczy to Fender jest zdecydowanie mniej wskazany niż dobry humbuckerowiec do lekkiego grania. Fender ma swój klimat, brzmi niepowtarzalnie, ale potężnego brzmienia bez tuningu to się z tego nie uzyska. tak jak pisałeś - zależy co konkretnie Louis chce grać, bo definicji ciężkiego rocka jest tyle, ile ludzi którzy tego słuchają.
morthias
Posty: 1047
Rejestracja: 21.02.2006 16:23:55
Lokalizacja: Zamość
Kontakt:

Post autor: morthias »

B.Z., o, i taka dyskusja mi sie podoba, bez spiny i wzajemnego wyzywania.

Ogolnie specem od ciezkich brzmien nie jestem. Od zawsze gralem lekkiego rocka/funky, ale z tego co udawalo nam sie ukrecic na sprzetach znajomych stwierdzam ze strat moze zabrzmiec mocno. Z tym, ze kazdy strat z ktorym mialem do czynienia dluzej mial juz wstawionego humbuckera przy mostku (jeden fabrycznie - Fat Strat, drugi mial Rio Grande bodajze, trzeci jakiegos Seymoura ktorego nie pamietam, a teraz moj gitarmen ma Hot Railsa), co na pewno wplywalo na "moc" tego brzmienia. Niemniej jednak wiadomo ze sa gitary ktore w mocnej muzyce sprawdza sie duuuzo lepiej. Ale w uniwersalnosci niewiele gitar jest w stanie stratowi dorownac (a to wlasnie mialem na mysli - w koncu autor tematu powiedzial ze od lekkiego do ciezkiego rocka...).

A tak offtopowo - co do trudnego zawodu - zgodze sie, zeby grac i zarobic trzeba sie ostro pozapierdzielac, poza tym ciezko zarobic grajac to, co sie lubi (sztuki na ktorych gram rocka zdarzaja mi sie bardzo rzadko, a do tego marnie placa, za to co tydzien na weekendach gram dyskotekowe rytmy... no coz, z czegos zyc trzeba ;) ).
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=22483678 - Cane Corso '10 + Roco WC
B.Z.
Posty: 1467
Rejestracja: 21.10.2007 09:24:08
Kontakt:

Post autor: B.Z. »

Haa... No ja akurat miałem do czynienia wyłącznie z singlowymi Stratami. Jeden amerykaniec, jeden japoniec, a jeszcze jeden to nawet nie strat a Jaguar. Ziomek mial takiego, kupił go trochę bez pojęcia sugerując się na tym, że Kurt Cobain nim łoił grunge (oczywiscie zdawał sobie sprawę, że Cobain na gitarze grać nie umiał, ale chodziło o samo brzmienie)... no i się chłopak zdziwił jak wymarzona gitarka przyjechała z USA i okazała się nie mieć połowy tego "czadu". Funky to rzeczywiscie na Statocasterze brzmi idealnie, Gibsony w takich gatunkach brzmią za "grzecznie".

Co do uniwersalności to "zhumbuckerowany" Strat ma prawo rzeczywiscie taki może być, co prawda Stratocastera takiego nigdy w ręku nie miałem, ale miałem w ręku kilka podobnie zbudowanych Yamaszek (podobne drewno) z humbuckerami przy mostku no i to jest jednak zupełnie co innego. Po pierwsze singiel brzęczy, a duży przester tylko to wzmacnia, więc już tutaj jest ograniczenie, po drugie brakuje tej potęgi. Wcale nie rzecz w jakichś "avesatanach" ani Rammsteinach, ale nie przerobionego Strata to sobienie wyobrażam w czymś cięższym niż punk. To samo Jazz, o ile nie jest to odmiana funkopochodna to zwykle używa się gbsonopodobnych albo nawet hollow-body, gdzie jest potrzebna miękkość, Fender tez tego nie daje, a jak się go mocno przesteruje Marshallem to wypisz-wymaluj Hendrix, iskry się sypią z głośników, ale potęgi to nie ma.

Jak załozysz humbuckera to jest to zupełnie inna gitara i ma tę uniwersalność o której piszę, ale dla mnie to już nie jest oryginalny Strat no i nie jest to taki Strat jakiego można sobie kupić za 1000 - 1200 PLN. Możesz mi wierzyć a możesz też się zapytać swojego gitarzysty jak to gra bez tego Seymour Duncana, na pewno potwierdzi co mówię. Seymour o którym piszesz to w dodatku bardzo mocna przystawka, rzekłbym odwrotność seryjnego singla, który brzmi jasno i przenikliwie, praktycznie bez żadnego "ciała". Dlatego własnie tak się uparłem, że coś co ma seryjnie humbuckera albo dwa będzie bardziej uniweralne. No, chyba że celujemy w Stratocastery z humbuckerami, są i takowe, ale cieżko będzie coś takiego trafić za tysiaka.

Co do zawodu - ja akurat rozumiem chałturzenie i strasznie mnie wkurza takie pierdolenie w TV że "artysta nie powinien się zniżać". Gówno prawda, żadna praca nie hańbi, a ci którzy takie rzeczy gadają niech zademonstrują jak ma pracować muzyk, żeby się utrzymać i rodzinę. Moja pasja zgasła gdzieś w okolicach 2 klast licealnej, dotoczyło się temat do matury, ale później nie miałem żadnej motywacji, żeby kontynuować tego rodzaju edukację i to pomimo usilnego namawiania przez różne osoby. Co ciekawe wcale nie przez belfrów (bo to, że im zależało, żeby mieć studenta to było oczywiste, dla nich to kasa a chętnych do AM to sam wiesz ile jest), tylko głównie przez znajomych, dla których było nie do pomyślenia, że można odciąć 12 letni ogon, no bo przecież "tak fajnie jest być muzykiem". Fajnie, ale pod warunkiem, że ma się bogatego tatusia, albo naprawdę baaaardzo kocjha ten zawód, a w moim przypadku zabrakło jednego i drugiego. Lubie sobie od czasu do czasu coś brząknąć, ale do takich poświęceń, zeby orać jak dziki wół za 1000 złotych to ja skłonny nie jestem.
morthias
Posty: 1047
Rejestracja: 21.02.2006 16:23:55
Lokalizacja: Zamość
Kontakt:

Post autor: morthias »

B.Z., no i tutaj chyba dojdziemy do porozumienia, bo z calym Twym postem ciezko mi sie nie zgodzic ;).

Z tym ze co do stratow made in mexico - jest z nimi taki myk, ze na 10 wyprodukowanych egzemplarzy 2 trafia sie takie, ze nie odroznisz od amerykanskich, a od tych "gorszych" amerykanskich potrafia brzmiec nawet lepiej - kwestia tego jaka decha sie trafi. Moj ojciec mial 3 takie straty (mexico) po kolei i ten ostatni brzmi fenomenalnie, w tym momencie jest juz po wymianie mostka, kluczy, przetwornikow (Rio Grande przy mostku i dwa Texas Speciale z custom shopowego Fendera), siodelka itp. drobiazgow. Naprawde, gitara ma brzmienie pierwsza klasa i jakbym mial ja zamienic na np. serie Deluxe, to mialbym duuuze opory.

Za 1000-1200 da sie trafic strata z humbuckerem (fabrycznego, oczywiscie), jakis czas temu Bizon z zespolu Pizza Lomot (malo znany, poza moja miescina niewiele ludzi o nich slyszalo, mimo ze w calej polsce koncertuja) sprzedawal wlasnie taka gitarke za 1000 zl, wiec trzeba szukac okazji, bo sie trafiaja.

A co do brzmienia Fendera mojego znajomego - masz tutaj nagranie z jednego z gigow (gralismy w jakims klubie, sporo czasu temu, gdy juz konczylismy pozwolilismy sobie na male jam session i zagralismy - a wlasciwie zaimprowizowalismy - Purple Haze Hendrixa), moim zdaniem brzmi to bardzo fajnie w tej muzyce:
http://www.sendspace.com/file/okple4

A chaltury... no coz, moze i to nie jest przyjemne, ale pieniadze czasami wpadaja bardzo ladne (najwiecej ile dostalem za 6 h grania to bylo ok. 500 zl, nie wesele tylko zwykla zabawa, to genialna stawka jak na granie "remizowe"). Aczkolwiek wole granie po klubach/pubach. Wtedy gram to co lubie i nie zmuszam sie do niczego. Z tym ze pieniadze sa sporo mniejsze (czasem nawet 50 zl za gig... no ale piwo za darmo ;) ). W sumie z chalturami pewnie w koncu skoncze, ale z muzyka i graniem zespolowym - nie wyobrazam sobie tego, chce grac dopoki bede w stanie to robic.
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=22483678 - Cane Corso '10 + Roco WC
B.Z.
Posty: 1467
Rejestracja: 21.10.2007 09:24:08
Kontakt:

Post autor: B.Z. »

Ja akurat meksykańca w ręku nie miałem, ale te Japoniec to też był bardzo dobry. Za t w klku mijscach tandetny okazał się Jaguar i to juesej... największy kibe to mostek, nie dość żeruchomy to jeszcze śruby regulacyjne same się wkręcały podwpływem wibracji strun. ja wiem , jest coś takiego jak loctite, ale w gitarze za tyle siana to trochę żenada, że są takie luzy na gwintach, ten japoński Strat nie miał takich baboków. Jaguar brzmiał moim zdaiem ciekawiej, nie to że lepiej, po prostu dla mnie to brzmienie było bardziej intrygujące, trochę cieplejsze, ale pewnie to dlatego, że staratocasterów to się sporo nasłuchałem, obiektywnie oba na zbliżonym poziomie i w kontekście tak dużej różnicy w cenie to komentarz zbędny.

Wydaje mi się z tego wszystiego, że amerykańskie Fendery to sie różnią tym, że są amerykańskie. Oczywiscie jeden mostek to za mało żeby cokolwiek stwierdzić na pewno, ale jest to pewna wskazówka, że jakiejś specjalne selekcji materiałów i komponentów tam nie ma. Custom Shop to oczywiscie inna bajka, ale obawiam się, że seryjne Fendery to się niczym istotnym nie różnią. moze minimalnie pickupami... Na pewno dobra gitarka, choć oczywiście ze ściśle określonym charakterem.

Co do stawek za granie - no właśnie, nic dodać nic ująć. Dodam jeszcze, że etat w operze to jest 1200 PLN. Za tyle to ja bym się nie potrafił utrzymać przez miesąc...
morthias
Posty: 1047
Rejestracja: 21.02.2006 16:23:55
Lokalizacja: Zamość
Kontakt:

Post autor: morthias »

Slyszalem ze Meksykanskie fendery sa robione z korpusow, ktore nie przeszly selekcji w fabryce w USA. Tzn. sklejonych z wiekszej ilosci kawalkow, z jakimis skazami, niewielkimi ubytkami. Nie wiem na ile to jest prawda. Na pewno jesli chodzi o Fendery to najlepiej brac wersje z transparentnym lakierem ;). Wtedy jest pewnosc, ze decha nie byla klejona, lub byla klejona z maks. 2 kawalkow (w bardzo niewidoczny sposob). Swoja droga mialem do czynienia z japonskim Squierem ktory brzmial naprawde genialnie, z tym, ze pochodzil on z poczatku lat 90. Mysle ze w przypadku tych gitar to kwestia tego jaka sie trafi (deska, gryf) no i osluchania przed kupnem.
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=22483678 - Cane Corso '10 + Roco WC
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości