[piotrmarch] Specialized Pitch + Marzocchi 66SL
-
- Posty: 297
- Rejestracja: 14.09.2011 19:33:55
- Kontakt:
Roweru używam praktycznie do wszystkiego: przejażdżek po okolicy, jazdy na okolicznych miejscówkach (głównie kili we Wrocku) oraz do wypadów w góry.
Na zjazdach rowerek bardzo dobrze sobie radzi. Jedzie tam gdzie chcę, jest zwinny ale nie nerwowy. Wiadomo, że nie jest to zjazdówka z 25cm skoku ale przy odrobinie współpracy z mojej strony zręcznie mknie po kamieniach i korzeniach:) Zawieszenie bardzo ładnie wybiera, zwłaszcza przy większych prędkościach. Oczywiście nie wymagam od zawieszenia, żeby wybierało mi mikrofale i telewizory spod kół bez żadnego wkładu własnego.
Co rozumiesz pod pojęciem większe hopki? Póki co największe co na niej latałem to hopki na Wrocławskim kili - jakieś 4m przewyższenia i z 7-8m odległości. Pitcha nie zgłaszała żadnych sprzeciwów, a wręcz przeciwnie oddaje się w ręce jeźdzca i pozwala kierować w locie. Ale swoją drogą nie latam jak worek kartofli - lata w streecie na sztywnym widle pozwoliły wyrobić sobie odpowiednią technikę lądowania;)
Na zjazdach rowerek bardzo dobrze sobie radzi. Jedzie tam gdzie chcę, jest zwinny ale nie nerwowy. Wiadomo, że nie jest to zjazdówka z 25cm skoku ale przy odrobinie współpracy z mojej strony zręcznie mknie po kamieniach i korzeniach:) Zawieszenie bardzo ładnie wybiera, zwłaszcza przy większych prędkościach. Oczywiście nie wymagam od zawieszenia, żeby wybierało mi mikrofale i telewizory spod kół bez żadnego wkładu własnego.
Co rozumiesz pod pojęciem większe hopki? Póki co największe co na niej latałem to hopki na Wrocławskim kili - jakieś 4m przewyższenia i z 7-8m odległości. Pitcha nie zgłaszała żadnych sprzeciwów, a wręcz przeciwnie oddaje się w ręce jeźdzca i pozwala kierować w locie. Ale swoją drogą nie latam jak worek kartofli - lata w streecie na sztywnym widle pozwoliły wyrobić sobie odpowiednią technikę lądowania;)
-
- Posty: 297
- Rejestracja: 14.09.2011 19:33:55
- Kontakt:
Po różnych perypetiach, mniej i bardziej przyjemnych, doszły nowe hamulce:) Kupiłem je tuż przed tygodniową wycieczką w okolice Brennej i Ustronia, a tymczasem, drugiego dnia tylny hamulec, ściślej mówiąc zacisk, odmówił współpracy - popłakał się biedny. Pozostałe dni jeździłem wyłącznie na przednim hamulcu więc przeżył on niesamowity test na przegrzanie. Zdał go nader dobrze, mocy ani razu nie zabrakło. Jedyne, co odczułem, klamka trochę puchła przy długim hamowaniu, ale wystarczyło na chwilę odpuścić by wszystko wróciło do normy. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że ważę niecałe 90kg bez ekwipunku.
Wczoraj tylny wrócił z gwarancji, póki co cały i zdrowy:)
Wczoraj tylny wrócił z gwarancji, póki co cały i zdrowy:)
-
- Posty: 297
- Rejestracja: 14.09.2011 19:33:55
- Kontakt:
Wydaje mi się, że to była wada fabryczna. Hamulec przyszedł do mnie zapowietrzony jak ta lala, i jeden dzień, gdzie dużo nie pojeździliśmy, przetrzymał. Drugiego dnia, po odpowietrzeniu wyszło wszystko na jaw. Powiem szczerze, że nie odczułem tego jako policzek - sh1t happens. Lepiej wcześniej niż później, aczkolwiek przyjemnie byłoby mieć oba hamulce w górach:)
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość