hmm... Moja NAJGORSZA gleba to czasy po komunii,
pierwszy góral (24" sztywny przód i tył...)
Miałem 12, może 13 lat i zajawkę na jazdę po wszystkim, wszędzie i jak najszybciej.
Na kazoorze wtedy był taki może 1,5 m kicker usypany z ziemi za którym była 40cm głębokości dziura i długości jakichś 130 - 150 cm. (twórcy pierwszej wersji trasy pewnie go jeszcze pamiętają...)
Wiele nie wiedząc o skokach, pominąłem 2 podstawowe punkty ich dotyczące...
Zamiast dobrać rozbieg zjechałem ze szczytu od strony kazury i najechałem na
wybicie.
Lot muszę przyznać był zaje****y

Gorzej z lądowaniem - dziobak na sztywnym widelcu...
Potem były chwile w których nie mogłem oddychać, gdy przeszło obadałem czy wszystko jest tam gdzie powinno być... Wyplątałem się z ramy,
wyciągnąłem klamkę hamulca wbitą w mój prawy bok (blizna została) i ruszyłem do domu...
Po drodze (800 m) przechodnie pytali czy pamiętam numery samochodu...
Gdy dotarłem do domciu zrozumiałem dlaczego... Przemyłem rany, obandażowałem się i zrobiłem najgorszą rzecz jaką mogłem... Poszedłem spać.
Obudziłem się głodny i nie tam gdzie zasnąłem... Pokój był, nie było moich plakatów...
Dotarło do mnie że jestem w szpitalu.
Jak się okazało, skończyło się na wstrząśnieniu mózgu, przebitym boku i 4-dniowej śpiączce - nic nie złamałem, ale na pewien czas złamałem swoją psychikę...
Potem przez 4 miesiące bałem się wsiąść na rower... po 12 znowu zacząłem bawić się ostrzejszą jazdę - głód adrenaliny zwyciężył. Rodzice nie akceptują do końca tego że uprawiam taki a nie inny sport ale cóż, w pewnym momencie sami znudzili się narzekaniem

Poza tym za stary byk jestem żeby mieli coś do powiedzenia...
