: 27.02.2009 20:56:07
Co nie zmienia faktu, że na tych samych częściach i innej ramie złożymy rower DUŻO lżejszy.
Nikt nie przeczy, że się tym dobrze jeździ, jest tylko kwestia czy ma to większy sens niż zbijanie masy. Moim zdaniem nie ma, szczególnie w PL.B.Z. "nie jezdzilem na yeti"
Durliczek zaija praca, czuloscia, geometria jak i prowadzeniem.
Ja mysle tak: niewielkim wkladem finansowym zlozylem yeti 17,5 (mocniejsze detki), rama prowadzi i ogolnie jezdzi najlepiej z czym sie spotkalem, a wiecie ze mialem sporo ram, od iron horsow po glory. Jest to jedyna rama jakiej nie chce zmienic po miesiacu bo w 100% mnie zadowala.
To właśnie jest "technical masturbation" moim zdaniem. Takie rzeczy jak rower powinny być możliwie proste. Oczywiście nie zbyt proste, wiadomo,z e sztywniak to juz będzie ograniczał, ale ja osobiście nie mam nic do ramek, których praca jest lekko "tępa" i raczej ogólnie bawią mnie te zachwyty nad niesamowicie czułymi zawieszeniami które wybierają nawet przysłowiowy kurz. Proste pytanie - po co? czy dzięki temu można jechać szybciej?B.Z.Samo zaprojektowanie smarowniczki do tej "dziwnej" szyny trwalo tyle ile zaprojektowanie Intensa m3, gianta glory etc...
W mojej branży ludzie non-stop walą takimi tekstami, czasem nawet znacznie mocniejszymi, potrafią pieprzyć tak, że słuchający obok zastanawia się czy nie dzwonić po pogotowie psychiatryczne. Obawiam się że owej MOCY (obojętnie czy wziąć pod uwagę definicję jaką jeszcze 3 -4 lata temu Kazio Marcinkiewicz kiedy jeszcze nie rozglądał się po Londynie za ćwiercinteligentnymi dupami tłukł do łba młodym mondziołom, czy chodzi o taką co ma ciemną i jasną stronę) to na żadnym rowerze nie da się poczuć. Owszem, może lepiej sobie radzić z jakimś rodzajem nierówności (no własnie, miło byłoby w tym miejscu usłyszeć jakieś konkrety zamiast nadymania się - w czym przejawia się przewaga pracy takiego zawieszenia?), może mieć bardziej odpowiadającą konkretnemu użytkownikowi geometrię (bo w saych preferencjach rozrzuty sa ogromne), ale na miłość Boską - nie mieszajmy w to czarnej magii...Podsumowujac, jesli nie jezdziles, nie poczules ten MOCY
Na temat mitycznej pracy się nie wypowiadam, wypowiadam sie tylko na temat wysokiem masy i stopnia złożoności konstrukcji oraz podatnosci na zużycie i ewentualne naprawy. Te patenty nie wróżą zbyt dobrze, coś takiego o wiele łatwiej "ukręcić" niż solidną grubą i szeroką ośkę, dorobienie czegos takiego w razie uszkodzenia/zużycia to raczej kosztowna sprawa, wymagająca użycia CNC, nie wspominając o tych smarownizkach. No i co? I jaka jest z tego realna korzyść, jak to się przekłada na osiągane czasy?nie wypowiadaj sie na temat yeti.
Dobre porównanie - taki Kaszelek na KJSie nawet ze swoim własnym silnikiem zrobionym na powiedzmy 40 KM wydymałby bez wazeliny Cayenne, bo o wiele bardziej od tego, ze jest prymitywny liczy się to,że jest lekki i zwrotny, a Touaregowi ze znaczkiem Porsche nie pomoże ani 300 KM, ani jego fantastyczne zawieszenie ani skórzana tapicerka. Bujnąć się - odważny z Ciebie człowiek, bo ja bym sobie nie dał wartościowego roweru do przetestowania, sportowiec to nigdy ze mnie nie był, zawsze miałem trójkę z WFu, na rowerze jeżdżę dla frajdy i zdrowia, jakiekolwiek ambicje sportowe to wybiłem sobie z głowy 15 lat temu, specjalnie złożyłem sobie rower w niskim budżecie, żeby nie było żal jak coś rozwalę. Ale nawet zakładajac że bym się tym gaznął i zachwycił to taka ocena nie ma sensu, to że czyms się jedzie subiektywnie gorzej to jeszcze nie znaczy, że jest wolniejsze, natomiast jeśli waży więcej to na pewno pojedzie wolniej, zwłaszcza jak rider waży 45 kg (zobacz jaka w ogóle byłaby proporcja dzika, rower to by było 40% masy ridera, IMO chłopak powinien składać rower z części do enduro i tylko geo jakoś sensownie rozwiązać).Wiadomo na innej ramie z tym osprzetem wazylo by mniej, ale maluch tez wazyl by mniej z silnikiem porshe niz samo porshe cayene Dam sie bujnac na zawodach, bd wiadomo o co chodzi