problem z rama- sprzedawca nie fair
: 23.07.2007 19:02:35
Witam wszystkich Forumowiczów.
Na samym początku muszę przyznać, że ostatnią rzeczą, którą chciałem zrobić by roziązać ten problem jest tworzenie tematu na forum rowerowym. Ponieważ wszystkie inne próby zawiodły postanowiłem przedstawić Wam mój problem.
Wszystko zaczęło się około miesiąc temu gdy szukałem ramy, która spełni moje oczekiwania. Wcześniej miałem S.C. Bullita, a chciałem rower o geometrii bardziej zjazdowej niż freeridowej. Ponieważ na allegro nie znalazłem nic ciekawego, postanowiłem skorzystać z oferty handarzy i trafiłem na ofertę dobrze znanym wszystkim na tym forum Max’a Damage’a. Zdecydowałem się na ramkę Iron Horse Yakuza Kumicho, jej opis był bardzo zachęcający, a zdjęcie jeszcze bardziej. Sami oceńcie czy rama na tej ofercie nie wyglądała kusząco.
Oto fota i opis ramy ze strony
www.workshopda.prv.pl
Następnie nawiązałem kontakt z wyżej wymienionym sprzedawcą. Już z pierwszych rozmów wynikało coś dziwnego, sprzedawca naglił do zapłacenia, mimo iż, ramy nie było jeszcze w Polsce i nawet jej nie widział. Zastrzegał się, że rama będzie super i nie mam się co martwić, a on potrzebuje pieniążki na kolejne inwestycje. Dziwnie trochę rządać kasy, za coś czego się nie ma. Mówił też często, że ma wyrobioną dobrą renomę w Polsce. Pomyślałem, że skoro się tak przechwala to żadnego numeru raczej na pewno nie wykręci. Za ramę zapłaciłem dopiero wtedy jak dotarła ona do Polski. Gdy już była na miejscu handlarz napisał mi na gadu, że ramka ma trochę więcej rysek niż na zdjęciu, ale nie mam się co obawiać, bo wszystko wg niego jest ok (wszystkie rozmowy mam w archiwum gadu). Zapłaciłem za ramę i poprosiłem o wysłanie jej kurierem. Dostałem odpowiedź w stylu:
„Wyśle pocztą, bo mam pod domem a kurier jest na drugim końcu miasta i nie chce mi się iść…” Nie chciałem się kłócić, czekałem na ramę.
Paczka dotarła. Otworzyłem i szok. Rama ma wszędzie rysy, a wahacz wygląda jakby ktoś po skałach bez kół jeździł. Jeżeli to jest stan jak napisał na swojej stronie – bardzo dobry, to wg tej jego skali stan dostateczny jest chyba bez lakieru… Złożyłem rameczkę, a tu kolejny zonk, luz na damperze. Piszę do niego na gadu raz, bez odpowiedzi, drugi raz – bez odbioru, dzwonie – nikt nie odbiera. O luzie na damperze już zapomniał wspomnieć przed wysyłką, a może w ogóle nie skręcił tej ramy?
Zawody w Puławach się zbliżały a ja miałem nową nie objeżdzoną ramkę z luzem na wahaczu. Great. Rower udało mi się złozyć na ostatni dzwonek i wybrałem się na 4 dni w Puławy. Tam znajomi z Rzeszowa wydumali, że to jest jednak luz na śrubie i załatwili nową. Chwała im, sprzęt chodzi można śmigać. Będąc na miejscu skumplowałem się z innymi zawodnikami. Jak się okazało wielu z nich miało do czynienia z Maxem i niestety żaden dobrego słowa o nim nie powiedział. Pomyślałem: „To jest ta kur** renoma?”. Miałem jednak nadzieje, ze w moim przypadku wszystko będzie git, lakier i śruba to jednak błahostka, jednak się myliłem. O tym później.
Po Puławach przez 3 tygodnie nie miałem czasu w ogóle jeździć. Wyniki matur, rekrutacja, wożenie podań, wożenie dokumentów itd. Gdy to wszystko się nareszcie skończyło wybrałem się do Wierchomli w miniony weekend. 1 i 2 dzień treningu przebiegły śwetnie, aż w końcu w sobotę na ostatnich zakrętach na łaczce straciłem panowanie nad rowerem. Zatrzymałem się bez gleby i myślałem, że zaraz ruszę dalej. To co zobaczyłem odwracając się do tyłu przeraziło mnie… Tylne koło skrzywione względen osi ramy i odwrócone o jakieś 30 stopni. Dolna rura wahacza całkowicie złamana, górna trzyma się ledwo co. SZOK. Ludzie podchodzili robić zdjęcia, pytali się: „Stary, coś ty kurwa zrobił?” Odpowiadałem, że po prostu na zwykłym zakręcie. Masakra. Oczywiście już dla mnie było po zawodach. Moje odczucia tego dnia to szok, załamka i wkurwienie… Jakby Max nie mieszkał na 2 koncu Polski zawitałbym pod jego dom tego samego dnia. Co to za gówno, co łamie się po 6 dniach jazdy? Jeszcze do tego na zakręcie! A jakby złamała się na 8 metrowym gapie w Puławach? Strach pomyśleć, ciarki mnie przechodza jak sobie to wyobrażam…
Postanowiłem ochłonąć i w poniedziałek skontaktować się ze sprzedawcą. Na odpowiedź na gg czekałem tylko 3 dni. Pisał mi, że jest mu przykro (co mi z tego?), i że proponuje mi naprawe wahacza. Napisałem, że przy tym stanie złamania wchodzi w grę tylko nowy wahacz, albo zwrot przynajmniej części kasy. Po tym odpowiedzi były już bardziej lakoniczne. Dostałem odpowiedź, że nie jest mi w stanie załatwić wahacza, na maila wysłałem zdjęcia złamania i napisałem że chcę zwotu części kasy. Do tej pory nie dostałem odpowiedzi, telefonów nikt nie odbiera. Mam złamaną ramę i zero kasy, a jakiś koleś dostał ode mnie 2700 zł za gówno, które jeździło 6 dni i jedynie napisał, że mu przykro…
Oto foty złamania, widac że na dolnej rurze są ciemne ślady, co świadczy o tym, że rama musiała być pęknięta (każdy co cokolwiek czai z chemii tudzież z życia wie, że na powietrzu aluminium się utlenia i ciemnieje…).
http://www.pinkbike.com/photo/1419055/
http://www.pinkbike.com/photo/1419054/
http://www.pinkbike.com/photo/1419053/
Sory, że się tak spisałem, ale chciałem żebyście mieli jasny pogląd na tą sytuację. Ja już ten sezon mam do tyłu, niestety… Reklama na forum to jest ostatnia rzecz jaką chciałem robić, ale niestety , ktoś tu nie chciał iść na kompromis. Uważajcie na towar od tego człowieka, tylko Was przestrzegam. Jestem ciekawy jak wypowie się na ten temat sam Max, jedno jest pewne, ja juz swoje zdanie o nim mam wyrobione.
Pozdrower!
Na samym początku muszę przyznać, że ostatnią rzeczą, którą chciałem zrobić by roziązać ten problem jest tworzenie tematu na forum rowerowym. Ponieważ wszystkie inne próby zawiodły postanowiłem przedstawić Wam mój problem.
Wszystko zaczęło się około miesiąc temu gdy szukałem ramy, która spełni moje oczekiwania. Wcześniej miałem S.C. Bullita, a chciałem rower o geometrii bardziej zjazdowej niż freeridowej. Ponieważ na allegro nie znalazłem nic ciekawego, postanowiłem skorzystać z oferty handarzy i trafiłem na ofertę dobrze znanym wszystkim na tym forum Max’a Damage’a. Zdecydowałem się na ramkę Iron Horse Yakuza Kumicho, jej opis był bardzo zachęcający, a zdjęcie jeszcze bardziej. Sami oceńcie czy rama na tej ofercie nie wyglądała kusząco.
Oto fota i opis ramy ze strony
www.workshopda.prv.pl
Następnie nawiązałem kontakt z wyżej wymienionym sprzedawcą. Już z pierwszych rozmów wynikało coś dziwnego, sprzedawca naglił do zapłacenia, mimo iż, ramy nie było jeszcze w Polsce i nawet jej nie widział. Zastrzegał się, że rama będzie super i nie mam się co martwić, a on potrzebuje pieniążki na kolejne inwestycje. Dziwnie trochę rządać kasy, za coś czego się nie ma. Mówił też często, że ma wyrobioną dobrą renomę w Polsce. Pomyślałem, że skoro się tak przechwala to żadnego numeru raczej na pewno nie wykręci. Za ramę zapłaciłem dopiero wtedy jak dotarła ona do Polski. Gdy już była na miejscu handlarz napisał mi na gadu, że ramka ma trochę więcej rysek niż na zdjęciu, ale nie mam się co obawiać, bo wszystko wg niego jest ok (wszystkie rozmowy mam w archiwum gadu). Zapłaciłem za ramę i poprosiłem o wysłanie jej kurierem. Dostałem odpowiedź w stylu:
„Wyśle pocztą, bo mam pod domem a kurier jest na drugim końcu miasta i nie chce mi się iść…” Nie chciałem się kłócić, czekałem na ramę.
Paczka dotarła. Otworzyłem i szok. Rama ma wszędzie rysy, a wahacz wygląda jakby ktoś po skałach bez kół jeździł. Jeżeli to jest stan jak napisał na swojej stronie – bardzo dobry, to wg tej jego skali stan dostateczny jest chyba bez lakieru… Złożyłem rameczkę, a tu kolejny zonk, luz na damperze. Piszę do niego na gadu raz, bez odpowiedzi, drugi raz – bez odbioru, dzwonie – nikt nie odbiera. O luzie na damperze już zapomniał wspomnieć przed wysyłką, a może w ogóle nie skręcił tej ramy?
Zawody w Puławach się zbliżały a ja miałem nową nie objeżdzoną ramkę z luzem na wahaczu. Great. Rower udało mi się złozyć na ostatni dzwonek i wybrałem się na 4 dni w Puławy. Tam znajomi z Rzeszowa wydumali, że to jest jednak luz na śrubie i załatwili nową. Chwała im, sprzęt chodzi można śmigać. Będąc na miejscu skumplowałem się z innymi zawodnikami. Jak się okazało wielu z nich miało do czynienia z Maxem i niestety żaden dobrego słowa o nim nie powiedział. Pomyślałem: „To jest ta kur** renoma?”. Miałem jednak nadzieje, ze w moim przypadku wszystko będzie git, lakier i śruba to jednak błahostka, jednak się myliłem. O tym później.
Po Puławach przez 3 tygodnie nie miałem czasu w ogóle jeździć. Wyniki matur, rekrutacja, wożenie podań, wożenie dokumentów itd. Gdy to wszystko się nareszcie skończyło wybrałem się do Wierchomli w miniony weekend. 1 i 2 dzień treningu przebiegły śwetnie, aż w końcu w sobotę na ostatnich zakrętach na łaczce straciłem panowanie nad rowerem. Zatrzymałem się bez gleby i myślałem, że zaraz ruszę dalej. To co zobaczyłem odwracając się do tyłu przeraziło mnie… Tylne koło skrzywione względen osi ramy i odwrócone o jakieś 30 stopni. Dolna rura wahacza całkowicie złamana, górna trzyma się ledwo co. SZOK. Ludzie podchodzili robić zdjęcia, pytali się: „Stary, coś ty kurwa zrobił?” Odpowiadałem, że po prostu na zwykłym zakręcie. Masakra. Oczywiście już dla mnie było po zawodach. Moje odczucia tego dnia to szok, załamka i wkurwienie… Jakby Max nie mieszkał na 2 koncu Polski zawitałbym pod jego dom tego samego dnia. Co to za gówno, co łamie się po 6 dniach jazdy? Jeszcze do tego na zakręcie! A jakby złamała się na 8 metrowym gapie w Puławach? Strach pomyśleć, ciarki mnie przechodza jak sobie to wyobrażam…
Postanowiłem ochłonąć i w poniedziałek skontaktować się ze sprzedawcą. Na odpowiedź na gg czekałem tylko 3 dni. Pisał mi, że jest mu przykro (co mi z tego?), i że proponuje mi naprawe wahacza. Napisałem, że przy tym stanie złamania wchodzi w grę tylko nowy wahacz, albo zwrot przynajmniej części kasy. Po tym odpowiedzi były już bardziej lakoniczne. Dostałem odpowiedź, że nie jest mi w stanie załatwić wahacza, na maila wysłałem zdjęcia złamania i napisałem że chcę zwotu części kasy. Do tej pory nie dostałem odpowiedzi, telefonów nikt nie odbiera. Mam złamaną ramę i zero kasy, a jakiś koleś dostał ode mnie 2700 zł za gówno, które jeździło 6 dni i jedynie napisał, że mu przykro…
Oto foty złamania, widac że na dolnej rurze są ciemne ślady, co świadczy o tym, że rama musiała być pęknięta (każdy co cokolwiek czai z chemii tudzież z życia wie, że na powietrzu aluminium się utlenia i ciemnieje…).
http://www.pinkbike.com/photo/1419055/
http://www.pinkbike.com/photo/1419054/
http://www.pinkbike.com/photo/1419053/
Sory, że się tak spisałem, ale chciałem żebyście mieli jasny pogląd na tą sytuację. Ja już ten sezon mam do tyłu, niestety… Reklama na forum to jest ostatnia rzecz jaką chciałem robić, ale niestety , ktoś tu nie chciał iść na kompromis. Uważajcie na towar od tego człowieka, tylko Was przestrzegam. Jestem ciekawy jak wypowie się na ten temat sam Max, jedno jest pewne, ja juz swoje zdanie o nim mam wyrobione.
Pozdrower!