Pisałem ze na mokro, więc samo przez się rozumie się, że papier ma być wodny
Zetrzeć trzeba z prostego powodu - w warunkach amatorskich nie ma szans, zeby nie poprzyklejały się syfy i nie porobiły grudki. W lakierni masz komorę w której panuje czystość, której połowy nie jesteś w stanie osiągnąć w garażu/piwnicy/warsztacie itd itp. Lakierowłem oprócz wspomnianych widełek masę innych rzeczy (zazwyczaj drewno) i zawsze coś się przyklejało. Oczywiscie inny jest lakier i nieco inne problemy się wiążą z lakierowaniem drewna, ale kurz i pył to jest zawsze problem. Przetrarcie ma własnie na celu usunięcie tych śmieci.
Najbardziej problematyczna jest ostatnia warstwa, o ile wykoczenie ma być matowe też się do niej to i owo przylepi. Są dwie opcje, pierwsza to olać, o ile będą to drobiazgi przyklejone tylko do ostatniej powłoki to będą słabo widoczne (co innego jeśli nazbiera się ich cła masa poprzyklejana do wszystkich warstw - kolejne warstwy wcale nie przykryją nierówności, a wręcz przeciwnie, sprawi, że będą one jeszcze lepiej widoczne), druga to zeszlifowaća potem jechać coraz drobniejszym papierem, aż uzyska się żądany odcień (po zeszlifowaniu 500tka lakier na pewno będzie wyglądał na wyblakły). W przypadku roweru oczywiście polecam pierwszą opcję, rower to nie Hot Rod, i tak długo nieskazitelny nie zostanie więc nie ma się co za bardzo nad tym spuszczać.
W przypdku połysku to nie ma dylemtu, jest tylko jedna opcja, zeszlifować i wypolerować. Jeśli komuś zleży na pełnym wypasie to może dać kilka warstw lakieru bezbarwnego (wówczas ostatnią warstwę koloru tylko szlifujemy, nie trzeba, a nawet nie wolno jej polerować, pasty polerskie zawierają woski , które skutecznie zapobiegną związaniu warstw lakieru) który na końcu polerujemy.
To wszystko jest sens robić w domu jeśli mamy coś nieduzego lub o nieskomplikowanm kształcie (np drzwiczki do szafki) do pomalowania. Rama nie dosć że jest spora, to jeszcze posiada wiele zakamarków, go których trudno będzie dojść. Takie rzeczy najłtwiej jest pomalować proszkiem, proszek osadza się równą warstwą, którą sie tylko później wypieka i po sprawie.
Mozna oczywiscie zrobić także chamówę, jeden z moich ziomali 2 razy malował ramę znanej i kochanej marki Romet, nie wiem czym to robił, ale efekt był mniej więcej taki, jak farba na trzepakch albo huśtawkach na placach zabaw i chłopak też był zadowolony, jemu wystarczyło, ze miał wymarzony kolor (którego na dodatek też nie mogę inaczej określić jak ch**nia z grzybnią, ale jego cyrk i jego małpy), ale sądzę, ze skoro malowanie jest abite jako temt to chodzi o to, żeby jednk zachować minimum przyzwoitości. No i własnie to jest cla trudność, która przesdza o nieopłacalnosci tego przedsięwzięcia.