Pomyśl zanim wyjedziesz, czyli bolesna dzisiajsza lekcja
: 07.08.2008 23:23:00
No i stało się. Sam najeżdżałem na ludzi bez kasku a dziś sam nie założyłem. Tylko totka wysłać wyskoczyłem ( i niestety już nie dojechałem )
Pusty chodnik, lekko z górki, na budziku 30-40 po lewej jezdnia i kilka samochodów. Widoczność fantastyczna. No to sobie spokojnie jadę, wiatr we włosach itd. Chodnik przecina zjazd na stację benzynową, no więc rzut oka w lewo, czy nikt nie zabiera się za skręcanie. No i niestety zabrał się ale bez kierunkowskazu i jak zauważyłem, to już było "lekko" za późno na uniknięcie kolizji. Na szczęście udało mi się dość gwałtownie skręcić, tak by nie wbić się w samochód przodem a lekko skosem.
Chwilę później tamowano mi krew cieknącą z głowy ( na szczęście trafiłem na przechodzącego lub przejeżdżającego lekarza ). Karetką się fajnie jechało na sygnale, ale mniej fajnie leżąc na takich noszach na kółka w szpitalu ( jakoś tak bez kontroli ). Farta miałem nieziemskiego bo skończyło się na kilkunastu szwach na czole ( trochę jak Frankenstein wyglądam ), wybitym prawym obojczyku, zwichniętym lewym nadgarstku i ogólnie moja lewa ręka i noga wyglądają jak bym brał udział we wszystkich wypadkach na Tour de France ( przecudnie przeszlifowane + 10 cm rana na 5mm głęboka nad kolanem ).
Spać teraz nie mogę, bo każdy ruch to kaskada bólu.
I wypadek dodatkowo był bezspornie z mojej winy i głupoty ( na szczęście skończyło się na 50 zł mandacie, dzięki wyrozumiałości policjanta ( wpadł do szpitala ) ).
A pomyśleć, że nawet o kasku pomyślałem wychodząc, ale jakoś nie był pod ręką i olałem.
Strat w sprzęcie nie zauważyłem ( troszkę górna korona Boxxera dostała z boku ).
Fart nad farty szczerze mówiąc, że tylko tak się skończyło. Ale 4 tygodnie mam lekko z głowy praktycznie wszystko, po za TV i kompem )
Poświęćcie jednak te 2 min na zabranie kasku, choć byście po bułki jechali. Nie ma co liczyć na farta.
Pusty chodnik, lekko z górki, na budziku 30-40 po lewej jezdnia i kilka samochodów. Widoczność fantastyczna. No to sobie spokojnie jadę, wiatr we włosach itd. Chodnik przecina zjazd na stację benzynową, no więc rzut oka w lewo, czy nikt nie zabiera się za skręcanie. No i niestety zabrał się ale bez kierunkowskazu i jak zauważyłem, to już było "lekko" za późno na uniknięcie kolizji. Na szczęście udało mi się dość gwałtownie skręcić, tak by nie wbić się w samochód przodem a lekko skosem.
Chwilę później tamowano mi krew cieknącą z głowy ( na szczęście trafiłem na przechodzącego lub przejeżdżającego lekarza ). Karetką się fajnie jechało na sygnale, ale mniej fajnie leżąc na takich noszach na kółka w szpitalu ( jakoś tak bez kontroli ). Farta miałem nieziemskiego bo skończyło się na kilkunastu szwach na czole ( trochę jak Frankenstein wyglądam ), wybitym prawym obojczyku, zwichniętym lewym nadgarstku i ogólnie moja lewa ręka i noga wyglądają jak bym brał udział we wszystkich wypadkach na Tour de France ( przecudnie przeszlifowane + 10 cm rana na 5mm głęboka nad kolanem ).
Spać teraz nie mogę, bo każdy ruch to kaskada bólu.
I wypadek dodatkowo był bezspornie z mojej winy i głupoty ( na szczęście skończyło się na 50 zł mandacie, dzięki wyrozumiałości policjanta ( wpadł do szpitala ) ).
A pomyśleć, że nawet o kasku pomyślałem wychodząc, ale jakoś nie był pod ręką i olałem.
Strat w sprzęcie nie zauważyłem ( troszkę górna korona Boxxera dostała z boku ).
Fart nad farty szczerze mówiąc, że tylko tak się skończyło. Ale 4 tygodnie mam lekko z głowy praktycznie wszystko, po za TV i kompem )
Poświęćcie jednak te 2 min na zabranie kasku, choć byście po bułki jechali. Nie ma co liczyć na farta.