Enduro Trails w Bielsku-Białej jeszcze raz / video, relacja

Bielsko-Biała to szczególna lokalizacja na rowerowej mapie Polski, a głównie z powodu jednych z najciekawszych szlaków turystycznych w Polsce a tym samym także bardzo zróżnicowanych tras rowerowych. Zawody Enduro Trails miały być otwarciem nowej serii zawodów Polish Enduro Series. Jak widać rozrasta się scena, a co za tym idzie same trasy – a dzięki temu że Enduro radzi sobie znakomicie bez wyciągów, i tym razem mogliśmy poznać zupełnie nowe oblicza pobliskich gór, a dokładnie góry Koziej (683 m.), Łysej (652 m.) i Magurki Wilkowickiej (909m.). Ta pierwsza z pozoru niewysoka jak na pozostałe szczyty Beskidu Śląskiego na żywo jednak zaskakuje, i to już podczas samego wejścia, gdyż znajdują  się na niej pozostałości naturalnego toru saneczkowego z lat międzywojennych, który w latach 50-tych rozbudowano do największego takiego toru w Europie o dł. 2200m i 30 zakrętów.  
Podstawą dobrej zabawy jak zwykle była pogoda, lecz w przypadku Bielska nie wszystko poszło tak jak można było sobie zażyczyć. W przed dzień zawodów straciliśmy nadzieję na ‘czyste’ warunki, gdy temperatura spadła do 4, a z nieba przez całą noc nieubłaganie padał drobny deszcz. Mimo iż żaden z odcinków nie posiadał dłuższego podjazdu, to były one niesamowicie męczące, a to ze względu na masę technicznych elementów w śliskim terenie, także pod górę.

Sekcja korzenna na OS1 (fot. BES-ENDU)

OS1 - Już na pierwszym OS1-ie okazało się że nie będzie łatwo. Trasa była długa, mocno pokręcona, a w dolnej części coraz bardziej wypłaszczona, co w połączeniu z mokrymi korzeniami, i śliską ścieżką skutecznie osłabiło na starcie wszystkich uczestników.

OS2 - Odcinek specjalny na górze Łysiej zapowiadał się dosyć ciekawie, jednak mokre warunki sprawiły że w pięknie przygotowanych bandach pojawiły się koleiny oraz luźne kamienie.. W górnym odcinku z bandami zyskiwali zjazdowcy, natomiast w dolnym - ci uzbrojeni w pedały SPD oraz dobrą kondycję  do szybkiego pokonywania krótkich, ostrych i zarazem grząskich podjazdów.

OS3 - Odcinek trzeci był chyba najciekawszym w całym wyścigu, tym bardziej że powstał zupełnie od zera specjalnie na zawody. Niestety i tutaj deszcz zrobił swoje. Jeszcze w przeddzień zawodów trasa była w miarę sucha, jednak w niedzielę najmniejszy błąd potrafił wytrącić prędkość i odbić się na sporych stratach. Pikanterii dodawała masa technicznych zakrętów oraz ścianka z ‘niepewnym’ najazdem po trawersie z korzeniami.

OS4 - Ostatni odcinek na górze Koziej, prowadził trasą zjazdową, jednak większość zawodników wiedziała że najgorsze ma już za sobą. Było popołudnie, a las zdążył już całkiem dobrze przeschnąć. Trasa poza dolnym odcinkiem nie wymagała sporo kręcenia, momentami była bardzo szybka a część ścisłej czołówki bez najmniejszych wyrzutów sumienia skakała całkiem spore hopy.
 
Ciężko nie uznać tych zawodów do udanych, i to pod każdym względem. Mały minusik jedynie za oznaczenia - na dojazdówkach do OS-ów brakowało wskazówek – samotne dotarcie na odcinki było chyba niemożliwe bez zaawansowanych narzędzi GPX, jednak był to specjalny zamysł organizatora, która chciał zachęcić uczestników do eksplorowania terenu.   
Świetnym pomysłem organizatorów była publikacja na żywo wyników z poszczególnych OS-ów dzięki firmie Stanisławski-Race Timing oraz mediom społecznościowym. Wyniki mówiły same za siebie – Remik Ciok utrzymał najlepsze stałe tempo na wszystkich zjazdach, co dało mu zasłużone 1 miejsce. Niewielka jednak przewaga (ok 3 sek.) nad pozostałymi zawodnikami przy czasach w granicach 21 minut wydawała się wręcz minimalna. Świetnie pojechał Arek Perin, który wykręcił najlepszy czas na wszystkich OS-ach (brawo!) z wyjątkiem drugiego, gdzie dopiero 4-ta pozycja przesunęła go na 2 miejsce w ogólnej klasyfikacji. Marek Konwa walczył na sztywnym rowerze (!), a mimo to zdołał ustanowić najlepszy czas OS2 i wskoczyć na 3 miejsce. Cała trójka, podobnie jak reszta zawodników zasługuje na pochwałę, gdyż zawody były bardzo wymagające a bezbłędny przejazd był praktycznie niemożliwy.

Mariusz Bryja na 4OS-ie (fot. Michał Nędzka)

Arek Perin na ściance 3OS-u (fot.BES-ENDU)


Wypowiedzi zawodników:

Remigiusz Ciok (1 miejsce):  „Zawody zorganizowane na najwyższym poziomie. Trasy pomiar czasu pogoda wszystko wyszło tak jak miało być. Duże podziękowania dla Kuby i Pawła za wkład pracy jaki włożyli. Co do samego startu to wystartowałem tylko dlatego że zawody były w niedzielę gdyż prowadzę ze wspólnikiem sklep rowerowy RemikBike i jedyny dzień wolny to niedziela. Nie miałem w planie żadnych startów w tym roku ale jak dowiedziałem się o Enduro Trails mówię sobie - będzie zabawa i odskocznia od codzienności. W zimie pomagałem w treningach Krystianowi Białce i Romanowi Kwaśnemu i wyniki są, chłopaki ogarniają. Co do mojej jazdy na zawodach - przez cały tydzień poprzedzającym zawody chciałem żeby padało i tak też się stało. Bardzo lubię jeździć w trudnych warunkach, jak ja to mówię im trudniej tym lepiej. Zawody przejechałem rozważnie mając w głowie firmę, żonę, syna i córeczkę która przyjdzie na świat za ok 4tyg. Przed każdym odcinkiem skupiałem się maksymalnie jak tylko mogłem. Oesy były wyśmienite i było wszystko co miało być. Najbardziej cieszę się z oesu nr 3 gdyż był  praktycznie cały nowy, wiec nie mogłem go znać na pamięć jako tak zwany lokales. Nie było na nim praktycznie w ogóle pedałowania (dużo chłopaków mówi ze nadrabiam łydą) i był też oesem najbardziej technicznym. Udowodniłem w ten sposób że trochę zjeżdżam, bo do Arka straciłem tylko 3sek. Zabawa w niedziele była super i cieszę się bardzo z wygranej. Dzięki Arek i Marek za bardzo wyrównaną walkę! Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia gdzieś na ścieżkach!”
 
Arek Perin (miejsce 2): "Zawody Enduro zaliczone. Cztery oesy były piękne. Część singli świeżych, błotnistych, zakręconych i SZYBKICH dało dużo pociechy . Niby cztery oesy zjazdowe, ale każdy z nich (tym bardziej w błocie ) były mega kondycyjne, fragmenty trawersowe, czy krótkie podjazdy na rowerze enduro oblepionym błotem dawały nieźle w kość. Miałem ostrą walkę z miejscowymi wyjadaczami i to nie byle jakimi, bo Remik i Konwa to zawodnicy ścigający się na niezłym poziomie w XC. W trójkę mocno odjechaliśmy od reszty stawki, zostawiając już czwartego zawodnika minutę za nami, a sami przepychaliśmy się w niecałych czterech sekundach !!. Wygrałem 3 oesy z 4-rech, z czego jestem bardzo zadowolony, bo zabawa na tych trasach boczarami była bezcenna hehe. Na jednym z oesów (2 oes) dostałem nieźle po dupie od chłopaków, włączyli swoje krosiarskie motorki w tyłkach i zostawili mnie daleko w tyle hehe .
Więc niestety mimo wygranych trzech oesów, finalnie skończyłem zawody na miejscu 2 !:) i GIT. Wszyscy pytają mnie, jak oceniam nowo powstały polski cykl zawodów Enduro Trails. Odpowiadam że dobrze, mieli jakieś wpadki, zresztą jak wszyscy zawsze, a poza tym była to ich pierwsza zorganizowana impreza jeśli się nie mylę więc piona dla nich. Jednakże by to potwierdzić, nie sztuka zrobić jedną taką imprezę, lecz kilka, i wszystkie na podobnym poziomie. Trasy były naprawdę super i dobrze oznakowane, ludzie teraz będą oczekiwali podobnych oesów na kolejnych ich edycjach, mam nadzieje że nas nie zawiodą a wręcz zaskoczą jeszcze to lepszymi ścieżkami podczas Enduro Trails...
"

Marek Konwa (miejsce 3): „Dwie trasy były przygotowane całkiem świeżo więc nikt ich nie znał i było bardzo ciekawie w ciemnym lesie :) Popełniłem tylko jeden błąd w czasie 4 os-ów, a najwięcej straciłem na trzecim gdzie było straszne błoto i HT 29 sobie z tym nie poradził oraz moje wąskie opony. Jechało mi się dobrze bo na co dzień używam tego roweru, wiec bardzo dobrze go czuje.”
 

Mariusz Bryja (miejsce 5): „Najbardziej mi się podobał OS3, na którym było mnóstwo błota i zakrętów z bandami w które z reguły dało się wklejać slajdami, po prostu uwielbiam takie single. Ogólnie cała trasa była bardzo wymagająca fizycznie i tutaj zabrakło mi sił. Na pierwszym OSie na korzeniach dosyć solidnie wyglebiłem i potem jechałem już z dużą stratą do pierwszej trójki. Bardzo duże ukłony w stronę Marka Konwy, który na rowerku XC wywalczył trzecią lokatę.”


Jakub Jonkisz (4 miejsce, organizator zawodów): "Miałem spory stres przed zawodami, ale pierwszy raz nie chodziło o mój start, a o całą imprezę, bałem się, że coś może pójść nie tak. Teraz już ciśnienie zeszło, całość oceniam bardzo pozytywnie, takie są też reakcje zawodników. Na pewno poprawimy jeszcze parę rzeczy, ale meritum sprawy pozostanie bez zmian: jakość odcinków specjalnych i pomiar czasu. Wkrótce opublikujemy dokładniejszą relację z Imprezy i opiszemy również krytycznie swoje dotychczasowe poczynania, bo przecież może być jeszcze lepiej! Kolejne nasze zawody dopiero końcem sezonu, w międzyczasie przygotujemy jeszcze ciekawsze single…a gdzie? To tajemnica. Na pewno gdzieś w Beskidach w rowerowym zasięgu z Bielska! Co do samych zawodów, to cieszę się, że udało mi się wystartować mimo natłoku spraw organizacyjnych - w końcu możliwość porównania z takimi wymiataczami nie często się trafia. Oczywiście nie byłem brany pod uwagę podczas wręczania nagród i ktoś się obłowił dostając gadżety za moje 4-te miejsce. Nagrodą było zaspokojenie ambicji sportowych. Okazało się, że nasi trzej Prosi (Remik Ciok – już nie zawodowiec, ale Pros na pewno, Marek Konwa – najlepszy góral w kraju aktualny olimpijczyk! i Aro Perin – czołówka krajowej grawitacji) byli poza zasięgiem…mogę gadać, że Wety to był zły wybór na te trasy (bo był, zwłaszcza nieprzycięte)… tak czy inaczej, minuty bym nie nadrobił… przyznam też, że nigdy też nie jeździłem w naszych górkach w tak trudnych, śliskich warunkach, bo jak się jest lokalesem i ma się traski w zasięgu 30minut rowerem, to można sobie wybrać dogodną pogodę ;) Dlatego szacun dla wszystkich za ukończenie!”



Pełne wyniki z zawodów na stronie: http://www.dh-zone.com/pl/zawody/remik-ciok-najtwardszy-na-enduro-trails...

Tego dnia wszyscy byli zwycięzcami! :)

Relacja video regionalnej TV: