Nieprzyjemny temat - kontuzje.
Nieprzyjemny temat - kontuzje.
Wolna dyskusja na temat kontuzji, które są niestety często spotykane w kolarstwie górskim. Dwa miesiące temu złamałem reke w nadgarstku z przemieszczeniem, w tej chwili mam poskladane na sruby i czeka mnie dosc dluga rehabilitacja. Jednak zajawka nie mija i ciagnie mnie do latania jeszcze bardziej ale mysl o upadku na chora reke daje mi duzo do myslenia. Chcialbym poczytac o waszych kontuzjach. Jakie mieliscie i jak sobie z nimi radzicie. Pozdro
E tam nieprzyjemny temat, już wielokrotnie przewijał się tutaj.
Nadgarstek z przemieszczeniem, obojczyk złamany i skrócony o 10mm - 6mies. drut doszpikowo, dużo palców -stopy-ręce, wstrząśnienie mózgu, naciągnięte mięśnie p.kręgosłupowe - 2 mies schylić się nie mogłem.
Jak mi drutowali obojczyk lekarz powiedział, że pół roku to ja z głowy miał będę, jak tylko mogłem chodzić bez temblaka, rozruszałem zastany łokieć wsiadłem na rower i po tyg. jeździlem normalnie. Teraz myślisz, że będzie strasznie, ale to minie, ja miałem schiza, że przy glebie wyjdzie mi bokiem ten drut, przy glebie od razu sprawdzałem, ale nic się nie działo
Nadgarstek też się zrósł dobrze. Nie pękaj, najpierw niech Ci gips ściągną, teraz się nie masz co na zapas martwić.
Nadgarstek z przemieszczeniem, obojczyk złamany i skrócony o 10mm - 6mies. drut doszpikowo, dużo palców -stopy-ręce, wstrząśnienie mózgu, naciągnięte mięśnie p.kręgosłupowe - 2 mies schylić się nie mogłem.
Jak mi drutowali obojczyk lekarz powiedział, że pół roku to ja z głowy miał będę, jak tylko mogłem chodzić bez temblaka, rozruszałem zastany łokieć wsiadłem na rower i po tyg. jeździlem normalnie. Teraz myślisz, że będzie strasznie, ale to minie, ja miałem schiza, że przy glebie wyjdzie mi bokiem ten drut, przy glebie od razu sprawdzałem, ale nic się nie działo

Też złamałem rękę, a w sumie ręce w nadgarstkach, w lewej 3 kości + 1 zwichnięta w prawej 1 kość. Jak mnie przywieźli do szpitala dostałem małą szanse na powrót do pełnej sprawności, a tym bardziej na rower. Po 2 operacjach, 3 czy 4 mies w gipsie, kilku lekarzach którzy nie ogarniali urazu i uniknięciu 3 operacji udało mi się osiągnąć prawie pełną sprawność w obu rękach. Po chyba pół roku znowu zacząłem jeździć na xc, a trochę później wróciłem do dh. 

Co do myśli o upadku, kup sobie to http://rowerowy.com/sklep/ubrania-buty- ... istwrap-14 mi się świetnie sprawuje, nie krępuje za bardzo ruchów, jednocześnie wystarczająco usztywnia nadgarstek i zapobiega jego kolejnemu złamaniu, chyba że dostałeś jakąś specjalną ortezę to wtedy pojeździj w niej miesiąc- dwa i po tym czasie się przesiądź na tego 661.
-
- Posty: 470
- Rejestracja: 26.12.2012 22:26:42
- Lokalizacja: Ślęża/Sobótka
- Kontakt:
Re:
Mi tak samo prześwietlenie nic nie wykazało, ale rezonans wykazał, że będzie to nawykowe podwichnięcie stawu, no i faktycznie czasami ręka wypada z zawiasu.Yaroo pisze:myslalem poczatkowo ze bark tak samo cos zlamalem bo tydzien ruszac nie moglem ale przeswietlenie nic nie wykazalo
2x zwichniecie tego samego stawu skokowego, pekniecie śledziony i podwichanie stawku barkowego. po wypadku miałem przez pol roku nie wsiadać na rower, ale po 3 tygodniach od wyjścia ze szpitala nie wytrzymalem , musialem pojezdzic
na szczęście od tamtego czasu bark mi ani razu nie wypadl :P

http://www.pinkbike.com/u/szakal/album/
Jak ktoś jeździ systematycznie i dba o sprawność fizyczną to ryzyko kontuzji jest zminimalizowane prawie do zera.
Ale trzeba wychodzić na rower minimum 2 razy w tygodniu, a jeżeli robi się przerwę w jeździe to nie większa niż 2 tygodnie.
A jak już są jakieś kontuzje to najlepiej zaraz po zrehabilitowaniu ostro ćwiczyć to miejsce.
Jeżeli to nic poważnego to ja tam wole się nie cackać, trochę ponacinać gips i śmigam bo wtedy nie dochodzi do zaniku mięśni.
Raz miałem tak że zeskoczyłem z muru obronnego i skończyło się gipsem na prawej ręce, ale śmigałem dalej i po zdjęciu gipsu prawie nic mnie nie bolało i ręka była prawie sprawna.
Tydzień później wjechałem na zamaskowany w trawie kołek i załatwiłem drugi nadgarstek, i wtedy zrobiłem dwa tygodnie przerwy i przez to później miałem problemy z ręką chyba przez miesiąc.
Więc jeżeli coś jest lekko uszkodzone to myślę że dużo lepiej się nie cackać tylko odpocząć parę dni i wrócić do jazdy.
Ale jeżeli to jakieś poważne złamanie (co nigdy mi się nie zdarzyło) to myślę że dużo lepiej jest przeczekać a po zdjęciu gipsu wziąć się za ostre ćwiczenie.
Ale trzeba wychodzić na rower minimum 2 razy w tygodniu, a jeżeli robi się przerwę w jeździe to nie większa niż 2 tygodnie.
A jak już są jakieś kontuzje to najlepiej zaraz po zrehabilitowaniu ostro ćwiczyć to miejsce.
Jeżeli to nic poważnego to ja tam wole się nie cackać, trochę ponacinać gips i śmigam bo wtedy nie dochodzi do zaniku mięśni.
Raz miałem tak że zeskoczyłem z muru obronnego i skończyło się gipsem na prawej ręce, ale śmigałem dalej i po zdjęciu gipsu prawie nic mnie nie bolało i ręka była prawie sprawna.
Tydzień później wjechałem na zamaskowany w trawie kołek i załatwiłem drugi nadgarstek, i wtedy zrobiłem dwa tygodnie przerwy i przez to później miałem problemy z ręką chyba przez miesiąc.
Więc jeżeli coś jest lekko uszkodzone to myślę że dużo lepiej się nie cackać tylko odpocząć parę dni i wrócić do jazdy.
Ale jeżeli to jakieś poważne złamanie (co nigdy mi się nie zdarzyło) to myślę że dużo lepiej jest przeczekać a po zdjęciu gipsu wziąć się za ostre ćwiczenie.
Re:
Zadziwiające, że przy jeździe praktycznie codziennie załatwiłem się przy jednym upadku na pól roku. Sądzę, że nie ma reguły, jak coś się ma stać, to się stanie.Bogumil pisze:Jak ktoś jeździ systematycznie i dba o sprawność fizyczną to ryzyko kontuzji jest zminimalizowane prawie do zera.
Ale trzeba wychodzić na rower minimum 2 razy w tygodniu, a jeżeli robi się przerwę w jeździe to nie większa niż 2 tygodnie.

Re:
Bogumil pisze:Jak ktoś jeździ systematycznie i dba o sprawność fizyczną to ryzyko kontuzji jest zminimalizowane prawie do zera.
Ale trzeba wychodzić na rower minimum 2 razy w tygodniu, a jeżeli robi się przerwę w jeździe to nie większa niż 2 tygodnie.
A jak już są jakieś kontuzje to najlepiej zaraz po zrehabilitowaniu ostro ćwiczyć to miejsce.
Jeżeli to nic poważnego to ja tam wole się nie cackać, trochę ponacinać gips i śmigam bo wtedy nie dochodzi do zaniku mięśni.
Raz miałem tak że zeskoczyłem z muru obronnego i skończyło się gipsem na prawej ręce, ale śmigałem dalej i po zdjęciu gipsu prawie nic mnie nie bolało i ręka była prawie sprawna.
Tydzień później wjechałem na zamaskowany w trawie kołek i załatwiłem drugi nadgarstek, i wtedy zrobiłem dwa tygodnie przerwy i przez to później miałem problemy z ręką chyba przez miesiąc.
Więc jeżeli coś jest lekko uszkodzone to myślę że dużo lepiej się nie cackać tylko odpocząć parę dni i wrócić do jazdy.
Ale jeżeli to jakieś poważne złamanie (co nigdy mi się nie zdarzyło) to myślę że dużo lepiej jest przeczekać a po zdjęciu gipsu wziąć się za ostre ćwiczenie.
Bogumił czemu ty zawsze na przekór innym musisz gadać głupoty? Ja rozumiem, ze chcesz byc oryginalny ale czemu wybiać chcesz się głupota? Bo jakoś zawodnicy na szczycie też łapią kontuzje, a chyba nie sugerujesz, że to brak formy fizycznej.
A sama postawa z jazda ze złamaniem to gratuluje. Brat przyszywany tak na deskorolce robił. Pamiętam ile czasu i bólu kosztowało go dojscie do zdrowia po tym jak złamał reke, potem złamał drugi raz i juz musieli operować (własnie dzieki Twojemu durnemu podejsciu) i potem trzeci raz jak zgiął śruby.
Mniejsze, a zminimalizowane niemal do zera to ogromna różnica, a twierdząc inaczej wychodzi się na głupka wioskowego. Każda kontuzja jest groźna, więc "rehabilitacja" we własnym zakresie też nie jest najlepszym pomysłem, chyba, że mylimy pojęcie "kontuzja" z siniaczkiem czy bolącym piszczelem - nie ta skala...
Wracając do tematu...
Ja miałem w lewym kolanie zerwane więzadło przednie krzyżowe, rypniętą ląkotkę i jakieś torbiele pod kolanem się zrobiły. Operacja- przeszczep więzadła, zszywanie łekotki i wycinanie tych torbieli. Potem rok rehabilitacji, i jako tako działa (nie zgina się do końca, piętą tyłka nie dotknę).
Najgorsze pierwsze pół roku było, jak trzeba było dużo leżeć i łazić o kulach.
Mija drugi rok od wypadku w listopadzie, jest dygawa lekka na większych zjazdach, często śmigam w ortezie. Ale żyć i jeździć się da
Ja miałem w lewym kolanie zerwane więzadło przednie krzyżowe, rypniętą ląkotkę i jakieś torbiele pod kolanem się zrobiły. Operacja- przeszczep więzadła, zszywanie łekotki i wycinanie tych torbieli. Potem rok rehabilitacji, i jako tako działa (nie zgina się do końca, piętą tyłka nie dotknę).
Najgorsze pierwsze pół roku było, jak trzeba było dużo leżeć i łazić o kulach.
Mija drugi rok od wypadku w listopadzie, jest dygawa lekka na większych zjazdach, często śmigam w ortezie. Ale żyć i jeździć się da

No dobra urwało ci pół nogi to nic dziwnego że milion lat przerwy w jeździe.
A jak ja miałem jakieś tam lekkie nadpękniecie + zwichnięty nadgarstek to czemu po paru dniach jak mi zeszła opuchlizna miał bym nie jeździć??
Gdybym trzymał bezwładnie rękę w gipsie tyle czasu to bym sobie tylko gorzej zrobił.
Po za tym wielu ludzi wyolbrzymia że to nie wiadomo jak niebezpieczny sport i normalnie 100% hardcore a jak się przewrócą to zaraz wrzucają wszędzie fotki zadrapanego naskórka i chwalą się czego to oni nie złamali jak by to był jakiś powód do dumy.
Tak rozwalone kolano to poważny uraz ale urwało ci pół nogi nie dlatego że sport jest niebezpieczny tylko dlatego że miałeś pecha.
W innych sportach też zdążają się poważne kontuzje i niema co się nastawiać że jest on taki urazowy, zwłaszcza że my w Polsce nie latamy takich wielkich rzeczy jak w Kanadzie.
A jak ja miałem jakieś tam lekkie nadpękniecie + zwichnięty nadgarstek to czemu po paru dniach jak mi zeszła opuchlizna miał bym nie jeździć??
Gdybym trzymał bezwładnie rękę w gipsie tyle czasu to bym sobie tylko gorzej zrobił.
Po za tym wielu ludzi wyolbrzymia że to nie wiadomo jak niebezpieczny sport i normalnie 100% hardcore a jak się przewrócą to zaraz wrzucają wszędzie fotki zadrapanego naskórka i chwalą się czego to oni nie złamali jak by to był jakiś powód do dumy.
Tak rozwalone kolano to poważny uraz ale urwało ci pół nogi nie dlatego że sport jest niebezpieczny tylko dlatego że miałeś pecha.
W innych sportach też zdążają się poważne kontuzje i niema co się nastawiać że jest on taki urazowy, zwłaszcza że my w Polsce nie latamy takich wielkich rzeczy jak w Kanadzie.
Bo opuchlizna to tylko objaw, a kontuzja musi się wygoić - ciągle ruszając takim miejscem nie dasz jej warunków do regeneracji. Poza tym byle gleba z tak "naruszonym" nadgarstkiem i możesz go sobie dużo poważniej spieprzyć, więc czasami po prostu nie warto. Sam tak opuściłem najważniejsze imprezy w sezonie z powodu zerwanego więzozrostu barkowo-obojczykowego - nie było łatwo bo na chama mogłem jeździć, ale perspektywa wypadającego barku do końca życia po ewentualnym upadku jakoś mnie przekonała. Nie pierrdol głupot w miejscu publicznym, bo jeszcze jakiś dzieciak sobie zrobi przez Ciebie krzywdę.A jak ja miałem jakieś tam lekkie nadpękniecie + zwichnięty nadgarstek to czemu po paru dniach jak mi zeszła opuchlizna miał bym nie jeździć??
W maju obiłem sobie łapę - prześwietlenie nic nie wykazało, ale dłoń spuchnięta jak balonik przez kilka dni. Miałem też wstrząśnienie, więc zrobiłem sobie ze dwa/trzy tygodnie przerwy. Potem dłoń nadal lekko bolała, ale po rozgrzaniu mogłem jeździć, więc śmigałem normalnie. Po miesiącu kolejna przerwa na trzy tygodnie (kolejne wstrząśnienie), później kilka jazdek i tak samo obiłem sobie drugą dłoń + wspomniany bark. Na rower wsiadłem na dobrą sprawę dopiero we Wrześniu, a tamta dłoń jeszcze nie jest na 100% sprawna - i widzę że mam dziwnie krzywy palec. Przez ten miesiąc/dwa gdy z nią jeździłem, nie widziałem praktycznie żadnej poprawy - zaczęła zdrowieć dopiero jakoś po miesiącu przerwy od jazdy. A było to tylko lekkie stłuczenie...
Przy okazji rentena dowiedziałem się, że miałem kiedyś odłamany kawałek kości u nasady palca - już zrośnięty, ale tak dziwnie odstaje

I co z tego? Prędkość ta sama, drzewa tak samo twarde. Kontuzje można złapać identyczną, a to czy ktoś się tym chwali jak zfaulowany piłkarzyk... to już inna sprawa.zwłaszcza że my w Polsce nie latamy takich wielkich rzeczy jak w Kanadzie.
http://brooce.pinkbike.com
Bogumił, gdybym poczekał, aż mi opuchlizna zejdzie i dalej jeździł, dziś bym skończył z protezą stawu kolanowego. Właśnie dzięki poważnemu podejściu do sprawy, mogę dzisiaj dalej jeździć.
I jakoś nie wyobrażam sobie 2 lat wracania do siebie po kontuzji po golfie, czy badmingtonie. Nie bez powodu kolarstwo grawitacyjne jest zaliczane do sportów ekstremalnych.
Poczytaj może o riderach, którzy jednak coś sobie zrobili. Jest Lee McCormack, który w jednej z książek opisuje, jak zbagatelizował złamany obojczyk (miał chodzić w gipsie i nie jeździć). Gips zdjął za wcześnie, po jakimś czasie zaczął się odzywać. Okazało się że ramię praktycznie wisi na mięśniach przedramienia. Gość ma w perspektywie protezę barku (a proteza jest wyrokiem nie tylko na sport, ale i całe życie).
I jakoś nie wyobrażam sobie 2 lat wracania do siebie po kontuzji po golfie, czy badmingtonie. Nie bez powodu kolarstwo grawitacyjne jest zaliczane do sportów ekstremalnych.
Poczytaj może o riderach, którzy jednak coś sobie zrobili. Jest Lee McCormack, który w jednej z książek opisuje, jak zbagatelizował złamany obojczyk (miał chodzić w gipsie i nie jeździć). Gips zdjął za wcześnie, po jakimś czasie zaczął się odzywać. Okazało się że ramię praktycznie wisi na mięśniach przedramienia. Gość ma w perspektywie protezę barku (a proteza jest wyrokiem nie tylko na sport, ale i całe życie).
Ej! EJ!! Chłopaki, co się czepiacie Bosia! Przecież on wie co to kontuzja:

http://www.pinkbike.com/photo/11468431/

http://www.pinkbike.com/photo/11468431/
Bogus przestań pieprzyc, bo bzdury gadasz, pojęcia nie masz a pie****. O ramach z amelinium możesz pieprzyc, bo nikomu krzywdy nie zrobisz. Ale temat zdrowia i rehabilitacji zostaw specjalistom, bo jeszcze e ktoś cię posłucha. Dałem wczoraj przeczytać twoje wypociny fizjoterapeucie cie z olbrzymim doświadczeniem. Podsumował krótko, i nawet tego nie zacytuję, bo nie mam w zwyczaju obrażania nikogo. Przystępuj w tematach związanych z inżynieria, bo jest to zabawne na swój sposób i każde forum musi mieć swojego "Staszka". 

Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości