Nie opłąca się. Mi powiedziano, że 10 % wartości co rok to daj spokój. Wole sobie kupić Hope hample. Najlepszym ubezpieczeniem są 2 gazy łzawiące w rękawach:P i to, że nigdzie nie zostawiasz roweru. Odradzam jakie kolwiej firmy ubezpieczeniowe.
400 zeta miesięcznie to chyba jest w koronach może. Ja miałęm w zeszłym sezonie ubezpieczony na 3500 chyba, i za 3 miechy zapłaciłem 142 zeta (casco roweru, NNW, OC i coś jeszcze)
Najlepiej to mieć klamę i napier***** skur******* w kolana albo w klaty za same chęci.Sam straciłem swój sprzęt parę lat temu i jakbym chu*** dopadł to bym mu lobotomię przeprowadził na żywca za pomocą kostki brukowej wysokiej jakości
pieniądze nie są celem,lecz sposobem na osiągnięcie szczęścia
Zamiast w ubezpieczenie roweru pakwac kase to sobie lepiej karnet na siłownie kup, kilogram ruskiej mety do tego jakiś omadryn.
I po roku czasu jesteś szeroki jak pudzian. Wtedy żaden dresik cie z rowerka nie strąci. Jak w bicu bedziesz miał tyle co on w pasie
chachacha, tak zartowałem.
No a na prawde to moim zdaniem szkoda kasy na ubezpieczenie roweru.
Jak bym miał płacić po 400zł miesięcznie to po 3 miechach bym sobie dobrego amora kupił.
Dzidek... to placic 400 zeta miesiecznie za rower ktory jest ubezpieczony na 500 zeta to jakies nieporozumienie. To ja juz wolalbym odkladac przez rok po 400 zeta i mial pewnosc ze po roku mam na kupce te 4800 a nie zastanawiac sie czy jak mi ukradna rower to dostane odszkodowanie czy tez nie bo firma albo zbankrutuje albo bedzie sie migac albo powie ze wyplaci tylko 1/3 kwoty bo rower stracil wartosc :-)
najlepszym ubezpieczeniem jest gaz albo kij baseball'owy ubezpieczalnie zrobi wszystko zeby kasy nie wyplacic(no chyba ze masz tam znajomosci)
a za te 400 miesiecznie to kupisz pozwolenie na bron na stadionie a po 4 miechach kalacha:P