Roman_Maxx Ech, aż mi się żal robi ludzi, którzy piszą, że DH nie jest dla przyjemności... Czyli co, robicie to z przymusu? Dla kasy? Żeby się pokazać?

Podejmujesz ten "wysiłek fizyczny, ryzyko złamań i trening", żeby po sezonie powiesić na ścianie parę nowych dyplomów? "Najpierw pomyśl a dopiero pisz!"...
Może Wy postrzegacie przyjemność, jako leniwe siedzenie na kanapie... bądź rowerze ją przypominającym. Ja nie twierdzę, że do przyjemnej jazdy trzeba mieć ultramiękki rower wybierający wszystko. Przyjemne może być (i IMHO jest) nawet DH na sztywniaku. No, chyba że "myślicie" schematami i szufladkujecie, że do DH to tylko full z ~8" skoku, a wszystko inne to już bliżej niesprecyzowana amatorka.
Poza tym jest DH i DH. Jedni nie widzą nic poza racingiem (jazda dla wyniku sportowego), inni jeżdżą bardziej rekreacyjnie (jazda dla siebie). Tu i tu jeździ się jak najszybciej, na maksimum swoich możliwości - więc nie wiem, czemu by wydzielać z DH tylko ludzi, którzy jeżdżą na poziomie zbliżonym do PŚ.
Zgadzam się, że na pewnym poziomie pożądany jest rower, jaki jankesi określili by jako "agile, responsive" (trudno mi znaleźć polskie odpowiedniki), jak choćby Orange 222/3/4. Ale jak ktoś jeździ po tych samych trasach, starając się wyciskać max swoich możliwości śmigając na miękkim, wygodniejszym rowerze, to nie znaczy, że to już nie jest DH.
Podobnie ma się sprawa z XC - są ludzie typu Bieniasz, czy Diabeł, którzy zawsze zapierdzielają każde zawody na hardcore'owym sztywniaku z SIDem, ale są też ludzie, którzy jeżdżą te same maratony na fullach z 13 cm skoku, bo im tak wygodniej. Co nie znaczy, że to nie jest XC.
Patrzcie na temat trochę szerzej, niż tylko przez pryzmat czołówki danej dyscypliny i tego, co o jej jest napisane w Wikipedii...