Witam!
Niestety z przykrością muszę stwierdzić, ze kultura osób uprawiających grawitacyjne sporty rowerowe jest znacznie niższa niż w przypadku ludZi jeżdżących XC. Doskonałym przykładem są imprezy masowe. Nie musimy chyba porównywać maratonów XC (gdzie jak ktoś wcześniej wspomnial, osoba, która śmieci, nie jest powszechnie szanowana) z chociażby Festiwalem w Szlarskiej, gdzie szerzy się złodziejstwo, paserstwo, robienie syfu wszędzie gdzie się da, oraz moda na "luznego chłopaka" polegająca w większości przypadkow na nadmiernym używaniu slowa "kurwa", "**********" lub zdań z kategorii "ale się wczoraj napierdolilem, zaspawalem cały korytarz w hotelu i wyjebalem w pysk właścicielowi"
Sam niestety doświadczyłem owej grawitacyjnej kultury, kiedy podjezdzalem asfaltem do sklepu (jeszcze na dualowce) mając wysoko sztyce. W pewnym momencie usłyszałem piękne zdanie od streetowca który siedział na murku - "obniz ta sztyce kurwa"
Nie mówię, że sam zachowalem sie kulturalnie, bowiem zripostowalem jego wypowiedz krótkim "**********" ponieważ w przypływie emocji i ogólnej bezsilnosci, że z takimi ludźmi nie da się już nic zrobić, było to jedyne słowo, które przyszło mi do głowy.
Nigdy więcej nie pojechałem na festiwal.
Mam nadzieję, że coś zmieni sie w świecie polskiej ekstremy rowerowej, póki co, wybieram czechy i spindlerowy młyn

Pozdrawiam