Większość z Was z tego co widzę nie rozróżnia przeznaczenia sprzętu. W dzisiejszych czasach jeśli przysłowiowy Kowalski, który słucha techno potrzebuje zestaw odtwarzający te dźwięki, który ma podbicie niskich częstotliwości rzędu +6dB, a czasem i zdarzają się tacy, co w samochodach sobie podbijają dużo więcej, żeby dicho dobrze niosło - dostają to czego chcą. Jeśli znajdzie się też "ałdiofil", co słyszy jak mu złoty kabelek gra, ale tylko wtedy, gdy wyda na niego parę tysięcy złotych, to taki kabelek dostanie. Prawda jest jednak taka, że jeśli chodzi o zestaw do odsłuchiwania muzyki to idealnym rozwiązaniem staje się wzmacniacz, który jest absolutnie przeźroczysty -> tylko wzmacnia, w ogóle nie zniekształca i nie podbija żadnych tonów, połączony z zestawem głośnikowym o absolutnie płaskiej charakterystyce, czyli przy tolerancji +-0dB (śmiesznie to wygląda, wiem

) ma pasmo przenoszenia od 20Hz do 20kHz.
Ale teraz wróćmy do rzeczywistości... To nie prawda, że lampy mają większe zniekształcenia niż tranzystory -> one po prostu znoszą więcej przeciążeń i przy przesterowywaniu produkują parzyste harmoniczne przyjemne dla uszu. Jednak w przypadku audio chcemy przecież wzmacniacz przeźroczysty, dlatego też klasa pracy lampy musi być przesunięta w kierunku głębokiego A -> dużo mniejsze zniekształcenia, ale co za tym idzie także dużo mniejsza moc. Dlatego też u ałdiofila 4xEL34 da mu powiedzmy 10 wat na kanał, a we wzmacniaczu gitarowym (bo ma jeden kanał) 2xEL34 w klasie głębokiej AB z dobrym trafem głośnikowym uzyska się 45 wat (ale o tym jeszcze później). No i tutaj pojawia się główna duża wada wzmacniaczy lampowych... W klasie A prąd cały czas płynie przez lampę niezależnie, czy dźwięk jest podany na wejście, czy nie (dla elektroników napisałbym sygnał zmienny), co powoduje, że są one niezwykle prądożerne jednocześnie będąc mało wydajne (sami widzieliście jaka mała moc -> 10 wat na kanał? każdy technomaniak byłby wyjątkowo taką mocą zasmucony

). Problemem także staje się transformator głośnikowy, który jest konieczny ze względu na to, że trzeba dopasować impedancję kolumny (rzędu 4,8,16 ohm) do tego co potrzebują lampy (dla EL34 z tego co pamiętam 5kohm). Użycie takiego czegoś niestety ma swoje wady - taki otóż transformator musi być niezwykle dobrze wykonany (duże koszty produkcji i większa waga), gdyż nie przeniesie odpowiednio niskich częstotliwości. W odpowidzi przybiegły z uśmiechem tranzystory, których koszty produkcji są dużo mniejsze, nie potrzebują transformatora głośnikowego, a także potrafią dać dużo większą moc przy małych gabarytach (jednak trzeba przyznać - trzeba zadbać o odpowiednie chłodzenie - na przykład wentylator taki jak w kompie). No i oczywiście one też mają wady, jednak w audio to nie przeszkadza -> przy przeciążeniu momentalnie się przepalają, a przy przesterowaniu wejścia pojawiają się nieprzyjemne nieparzyste harmoniczne -> jednak w audio nie przeciążamy, bo nie potrzebujemy - dźwięk ma być czysty. Podsumowując wojnę tranzystorów z lampami w audio tranzystory są górą (w teście z zamkniętymi oczami nie ma różnicy, ale oczywiście jeśli chce Kowalski, żeby wzmacniacz grał (dodawał zniekształcenia) to stwierdzi, że lampowy lepszy, a to tylko chwyt marketingowy) sensowniejsze są wzmacniacze tranzystorowe...
Jeśli chodzi o zastosowanie muzyczne to w przypadku gitary basowej lampy w końcówce mocy nie mają sensu ze względu na po pierwsze gabaryty wzmacniacza (nie wiem, czy widzieliście kiedyś wzmaka lampowego 500W, ale uwierzcie - klocek taki jakich mało

, ważył strasznie dużo i zajmował dużo miejsca (lampy to takie cudo jakiego się nie da zmniejszyć)), a po drugie ze względu na minusy związane z transformatorem głośnikowym. Jednak jeśli chodzi o część kreującą dźwięk tutaj nie ma zasad - po prostu co się artyście podoba to jest fajne (tranzystory i lampy na równi)...
Nie musze nadmieniać, że nagłośnieniu też lampy są daleko do tyłu z podobnych względów... Zdarzają się jednak takie rarytasy jak miksery lampowe, które mają sens z tego wzglądu iż przy wzroście poziomu sygnału w przypadku lamp zniekształcenia nie wzrastają tak dużo jak w przypadku tranzystorów, a wiadome... zawsze lepiej takie coś jak przesterowanie kanału zatuszować na lampowym mikserze

.
No i teraz to, co rumaki lubią najbardziej - gitara elektryczna! Tutaj nie ma miejsc na tranzystory... Potrzebujemy dużo przyjemnych zniekształeń - parzystych harmonicznych. Możemy przesterować końcówkę (sławetne brzmienie Marshalla JTM45 na którym grał Jimi Hendrix posiadało przester z końców (konstrukcja to tzw. nonmaster)). Do gitar nie potrzebujemy także dużego wzmocnienia - dlaczego? Jeśli dajmy na to mamy dźwięk o częstotliwości 500Hz, to dajmy na to do tego, żeby głośnik zagrał go z ciśnieniem akustycznym mierzonym w odległości jednego metra o wartości 10dB potrzebujemy dajmy na to 50W, ale już dla częstotliwości 2 razy mniejszej potrzebujemy 2 razy więcej mocy, czyli już 100W. A teraz dlaczego full lampiaki w zastosowaniu gitarowym grają głośniej mając tą samą moc od tranzystorowych - ponieważ moc końcówki szacuje się przy sygnale bez zniekształceń (oczywiście z pewną tolerancją). Czyli jest to maksymalna moc jaką może wydać końcówka przenosząc sinusa bez zniekształceń. Jednak w przypadku gitarowców końcówka często jest przesterowywana tak jak we wspomnianym JTM45, ale też poniekąd troszkę jest przesterowywana w JCM800 - dlatego, gdy lampę się rozkręci gra ładniej... zaczyna się wtedy przesterowywać końcówka, a jest to bardzo przyjemne zniekształcenie

. Czyli wzmacniacz gitarowy mocy 30W może grać z mocą 60W bez zauważalnej różnicy, a jeszcze lepszym brzmieniem

.
Podsumowując:
w audio: preamp - wygrały tranziaki, końcówka - tranziaki górą;
w basówkach: preamp - tranziaki i lampy są potrzebne (ze zwględu na aktywne korektory), końcówka - tranziaki górą;
w nagłośnieniu: preamp (w zasadzie wile takich składających się na mikser) - jeśli kogoś stać to lampy

, końcówka - tranzystory górą;
w gitarach: preamp - lampy górą

, końcówka - lampy górą.
Ostatczenie 5:3 przegrały lampy

.
Osobną kwestią są zestawy głośnikowe... Są różne koncepcje... Począwszy od tradycyjnych altusów - zestaw trójdrożny z głośnikiem basowym w obudowie z BRem, czy też tych pierwszych kolumn hi-fi tonsila - ZG40C z biernymi membranami (konstrukcja zamknięta - w momencie gdy głośnik basowy się cofał bierna membrana była wypychana do przodu na skutek ciśnienia), a także konstrukcje tunelowe (znany projekt w połączeniu z głośnikiem ARZ8806 z tego co pamiętam) - jednak one w domu mają kiepskie zastosowanie ze względu na kierunkowość i gabaryty, a także dzisiejsze wymysły z subpomagaczami... W przypadku domu przy słuchaniu muzyki jednak obecne pomysły z subwooferem się nie sprawdzają -> niesamowita kierunkowość, podbite niektóre częstotliwości. Jestem klasykiem i lubię altusy

. W przypadku basówek częściej spotyka się BRy - jednak zdarzają się konstrukcje zamknięte. Gitarzyści jednak głównie stosują kolumny zamknięte i otwarte (1/3 ścianki z tyłu kolumny nie ma). Głośniki -> w audio najlepsze właściwości mają te na piankowym zawieszeniu, jednak niszczy je czas

, na gumowym zawieszeniu są często używane w subwooferach. Na estradzie króluje tekstylne zawieszenie pozwalające osiągnąć wyżyny skuteczności. Basiści za to mają małoefektywne głośniki, w które trzeba wpakować dużo mocy

, grające do 10kHz z takim dołkiem w charakterystyce między 5kHz, a 10kHz. Często wspomagane zestawy są głośniczkiem wysokotonowym piezzoelektrycznym. A to co lubią rumaki najbardziej, czyli najdziwniejsze głośniki -> gitarowe. Nieliniowa praca, cewka wypada ze szczeliny magnetycznej, super wysoka skuteczność (101dB eminence V12, ale można też znaleźć rarytasy o skuteczności 116dB), tekstylne zawieszenie, charakterystyka poszarpana, gwałtownie zakończona przy 5kHz. Podsumowując w audio stosuje się zestawy trójdrożne, przy basówkach zwykle dwudrożne, przy gitarach jest tylko jeden głośnik (pamiętajmy... nagłaśniamy mikrofonem, bo głośnik też daje brzmienie!). Na estradzie jednak królują zestawy czasem nawet 4 drożne, jednak najczęściej się spotyka subbasy z nadstawkami dwudrożnymi + odsłuchy dwudrożne lub trójdrożne (rzadko).
Oczywiście każdy zestaw głośnikowy ma swoją charakterystykę, która może być lekko niedociągnięta -> tak samo wzmacniacz i pomieszczenie. Z pomocą przychodzą korektory, które pozwalają nam dopasować właściwości naszego zestawu i dopasować do naszego gustu... Jednak wiadome... Jeśli głośnik nie jest w stanie zagrać 35Hz (głośniki do kompa) to możemy wpuszczając w niego za dużą moc po prostu go spalić lub doprowadzić do tego, że będzie się cewka obijała o karkas... Nie fajnie to brzmi - wierzcie

. Jakby to powiedzieć... Z gówna bata nie ukręcisz...
Ale jeśli chodzi o subwoofery to spisują się przy oglądaniu filmów - gdzie bas musi być podbity, by był efekt kina... Jednak jeśli ma się zestaw altusów i korektor to da się coś z tego ukręcić

- jednak raczej nikogo nie stać na zestaw 4 sztuk, odpowiedniej ilości miejsca, żeby uzyskać dźwięk otaczający (surround). Tutaj z wielkim żalem muszę stwierdzić, że wygrywają konstrukcje z satelitkami

.
Pozdrawiam kolega dodo_1989