Pozwolę sobie tu przenieść mój perełkowy post z forum superakwarium

Godzien poczytania.
Od czego by tu zacząć ? Hm....
Moja opowieść zaczyna się w środę, kiedy wraz z mamą, gadem (siostrą) i mamy koleżanką pojechaliśmy do janek pod warszawą, celem zakupu zakupów oraz soczewek kontaktowych.
Był to zacny dzień, całą drogę z rawy pod warszawke padało, nie wspominając o korkach, błogosławiących się na CB traktorzystach, dziurach, bezrobotach drogowych, cały czas słuchałem nadawania mamy z koleżanką, a gad dorwał sie do radia, musiałem przez 2 godziny słuchać tego trakjotania z podkładem dźwiękowym ,,I'm sexy and i know it", ale cóż. Po drodze jakiś ***** wyprzedzał i wpadł do rowu.
Dotarliśmy do celu.
Kiedy mama z resztą poszły obżerać sie w McDonald, pomyślałem że warto poszukać w miejscowym zoologicznym jakiegoś ciekawego bojownika dla ukochanej, zatem udałem się na podbój kakadu.
W sumie ciekawa nazwa sklepu. Kaka i du. Kaka potocznie wiadomo , oznacza kupkę, a du jak z ang. ,,do" => coś do zrobienia. Zrobić kupkę. Ktoś te nazwę chyba dla beki wymyślił.
W witrynie sklepu dostrzegłem akwarium wielkości mojego biurka. Nie znam się zbyt dobrze na litrarzach, ale trzymanie w nim kilku karpi koi sporej wielkości, wraz z jakimiś egzotycznymi rybami to z deka przesada, horror miał dopiero nadejść.
Wchodząc do sklepu na parterze nie ma sie do niczego przyczepić, wszystko na swoim miejscu, poza sporym brudem na podłodze, tak to ok, wchodzimy piętro wyżej...
... a tam jak w parku jurajskim. Podłoga sie lepi od syfu. Na środku roślinki w akwariach wyglądają jak jakiś sekretny wywar baby jagi. Obok stoi pracownik sklepu, który owinął sie wężem boa jakby mu chyba zimno było, biednego węża obmacywało małe stadko sięgających do pasa dzieciaków, pracownik musiał być w siódmym niebie, bo miał mine, jakby zaaplikował sobie konkretną dawkę LSD, albo wypił zawartość akwarium baby jagi. Widokowi zabrakło chyba tylko tańczących w koło nosorożców, czy jednorożców, albo kucyków pony. Sielanka.
Niestety rybki nie miały takiej sielanki. Miały straszny syf w akwariach, pływa pełno pokarmu, niektóre filtry nie działały wcale. Zatrzymałem sie przy jednym z akwa, zastanawiajac sie jakież to sekretne stworzenia może skrywać, niestety mgła/osad/syf na ściankach uniemożliwiały dalsze obserwacje.
Nie mogę przyczepić sie do gadów i płazów, tamtejsze okazy agam, węży były bardzo żywotne. Koronacją gadziego zakątka był przepiekny bazyliszek. Czego nie mogę powiedzieć o aksolotach pływajacych w budyniu, a za rogiem, sześciokatne akwa, a w nim na siłę upchany duży sum, wiecie, żeby tylko na długość sie mieścił. Normalnie radziecka konserwa rybna, zaczynam czuć sie w sklepie dziwnie. Nikt nie zwraca na mnie uwagi a boa chyba dziabnął jakiegoś dzieciaka, bo zrobiło sie głośniej. Upatrzyłem cel wędrówki - Bojowniki. Podchodzę a tam jeden leży zdechły na dnie. następny sie nie rusza, kolejny jakoś taki oklapły, jakiś obok lewituje na boku, i tylko jeden najpaskudniejszy okazuje jakiekolwiek oznaki życia, postanowiłem szybko ewakuować sie z tego sklepu, lecz drogę zablokował mi pan z wężem boa i skaczącymi wokół niego pokemonami, musiałem uciekać okrężną drogą.
Nie polecam tego sklepu. Nazwa kakadu mówi sama za siebie. Nic tylko na środku zostawić kake na środku, żeby w trakcie ucieczki buciorami rozklepać, bo tylko tego w tym sklepie brak.