
Jest tak: Smigam na trasach itp. heble żylety ale gdy wracam do domu odstawiam rower na nocke w garażu lub pokoju na drugi dzien jakośc hamowania jest porównywalna ze słabej jakosci v-brake + to ze heble drą sie jak syrena pożarowa problem znika gdy przepale klocki z jakiejś porządnej góry ale co z tego skoro rower posiedzi noc w miejscu i problem zaczyna sie od nowa... Hmm Klocki chyba nie myślałem ze są "zeszklone" i ładnie przetarłem jest papierem sciernym po czym wyczysciłem benzyna ekstrakcyjna ale niestety to nic nie dało może ktoś wie w czym tkwi problem lub miał takie doświadczenia ze swoim hamulcem z góry dzięki :P