dzisiaj z rana oglądałem wiadomości. Mowa była o Sopocie. Planowane jest wprowadzenie ograniczenia w centrum miasta do 30 kmph dla samochodów.
Przy okazji była mowa, że kilka dni temu pojawiły się znaki z ograniczeniem do 10 kmph na ścieżce rowerowej.
Zaraz przypomniała mi się historia sprzed kilku miesięcy o tym chłopaku, co fotoradar zrobił mu zdjęcie na rowerze i śmieszna wypowiedź policjanta: "Kierujący rowerem powinien wyobrażać sobie prędkość"

Na jakiej podstawie mamy wiedzieć, czy jedziemy 10 czy 15 kmph. Rozumiem, że 40-50 kmph to przegięcie (nawet tyle po płaskim się nie rozbujam). Na tej podstawie stwierdzam, że prawo nie trzyma się kupy. Jeżeli mamy przestrzegać tego ograniczenia, to na jakiejś podstawie powinniśmy określić naszą prędkość. Równie dobrze, to w samochodzie też nie powinno mieć obowiązku posiadania prędkościomierza. Też można sobie za kółkiem "wyobrazić prędkość".
I mam teraz pytanie do Was. Co uważacie na ten temat? Czy tylko ja tak uważam, że to jest poroniony pomysł? Albo niech wprowadzą obowiązek posiadania licznika...

Coś czuję, że posypią się mandaty...