Puchar Skrzata # 2 Góra Kamieńsk – 4 x Kraków

„Takie jest dh, taka jest nasza karma – karmią nas błotem a żywimy się adrenaliną”. Zaraz, zaraz, czy tego już gdzieś nie było? No tak, nic nowego pod słońcem, a właściwie pod zasłanym ołowianymi chmurami niebem. Takie, ba, dużo gorsze słowa cisnęły się na usta, gdy w niedzielny poranek, 10 lipca 2011r., w okolicy Góry Kamieńsk zaczęło grzmieć i błyskać, by po chwili lunąć ulewnym deszczem. Po sobotnich treningach w pełnym słońcu nie chciało się wierzyć w prognozy, zapowiadające nazajutrz burzę, dokładnie w czasie zaplanowanym na zawody Pucharu Skrzata. A jednak licho nas nie ominęło, a nawet nadeszło o kilka godzin wcześniej niż przepowiadano. W tym falstarcie jednak upatrywaliśmy szansy na odbycie drugiej rundy zawodów, bo, o ile w Trupim Lesie mogliśmy sobie pozwolić na wystawienie dzieciaków na deszcz, gdyż brak wyciągu zagrzewał ich do walki z chłodem i wilgocią, to na Górze Kamieńsk deszcz całkowicie krzyżował nam plany, a to głównie ze względu na paradoksalnie komfortowy w normalnych warunkach, blisko dziesięciominutowy, wjazd krzesełkiem na szczyt. Po tak długim prysznicu nawet największy twardziel wśród skrzatów nie miałby ochoty na ścigankę. Nie przeliczyliśmy się – tym razem niebiosa okazały się miłosierne i po trzech godzinach zaczęło się przejaśniać. Mimo to, po takiej ulewie, dzieciaki czekała karma błotna. Ale co to dla nich? Podczas gdy my – organizatorzy nakłanialiśmy do przesunięcia treningów i zawodów aż trasa trochę podeschnie, dzieciaki nie miały ochoty czekać ani chwili, a debiutujący w tej edycji Kacper Kaczor Kaczmarek nie przejął się nawet deszczem i nie zważając na pogodę robił manuale i skakał bunny hopy po torze dla gokartów, a następnie szlifował drifty na trasie, nie przejmując się tym, że jego opony dawno zapomniały o bieżniku (bynajmniej nie z powodu krótkiej pamięci). Niebawem dołączyła do niego reszta dzieciaków i ani się obejrzeliśmy, jak zaczęli regularnie trenować, preferując zabawy kocie – głowa w słońcu, nogi w błocie. Zresztą, na śliskich i stromych fragmentach trasy nie tylko nogi zawierały bliższą znajomość z błotem. Obserwując, jak z każdym przejazdem skrzaty coraz bardziej oblepia ziemia, niczym legendarnego Golema, nie mieliśmy odwagi odtrąbić rozpoczęcia zawodów. W takich warunkach któż by się zdobył na autorytaryzm? Wyręczyły nas dzieciaki, które same, za pośrednictwem swoich opiekunów, zadecydowały, że nadszedł czas na ściganki. I poszły konie po betonie, a skrzaty po błocie. Zasadniczo pierwsze przejazdy odbyły się bez niespodzianek, a w każdym razie czołowe miejsca obsadzili faworyci, znani z pierwszej rundy Pucharu Skrzata. Szczęście nie dopisało tylko Szymonowi Adamczykowi, który zaliczył upadek i lądowanie brzuchem na kierownicy, po którym nie zdecydował się już na drugi przejazd. Tymczasem coraz bardziej się przejaśniało i przed drugimi przejazdami ukazało się nam słońce w pełnej krasie. Czilałtowa atmosfera w akompaniamencie muzyki miksowanej na żywo przez DJ Ocznika skłaniała do spokojnej regeneracji sił i namysłu nad strategią w finalnych ścigankach (w Pucharze Skrzata do końcowej klasyfikacji liczy się najlepszy czas z obu przejazdów). Jedna Marta maRA WypiórTON miała proste zadanie – jako jedyna przedstawiciela płci pięknej mogła przejechać jakkolwiek, by obronić pierwszą pozycję, zdobytą w Trupim Lesie. Trzeba jednak przyznać, ze ów brak konkurentek zdemotywował maRĘ do jazdy na maksimum swoich możliwości. Co innego chłopaki przedszkolaki – oni dali z siebie wszystko: Adik Skórczyński poprawiając czas z pierwszego przejazdu o ponad pół minuty a Mikołaj Zychowicz wykręcając czas, który pozwalałby mu na nawiązanie walki z chłopakami z wyższych kategorii. I nadszedł czas na chłopaków średniaków z otwierającym te kategorię Igorem iGEE WypiórTONEM, który po raz kolejny postawił sobie za cel objechać Krissa Kaczmarczyka i w końcu, chociaż raz, zatryumfować w swojej kategorii. Cel to iście ambitny, bo po pierwszym przejeździe iGEE miał czas o osiem sekund gorszy od Krissa. Pojechał więc w stylu brakeless i niestety nie opłaciło się – niewybrane na rękach i nogach korzenie nie wybaczyły mu tej szarży i sprowadziły jego środek ciężkości na ziemię. iGEE zameldował się na mecie z czasem o trzynaście sekund gorszym od czasu pierwszego przejazdu, a mimo to potwierdzającym jego numero duo w kategorii chłopaków 2001-2003. Kriss mógł zatem jechać na luzie, ale gdzieżby on. Wszak Kriss mierzy wyżej, próbując zdetronizować FilipPo Rawickiego z wyższej kategorii, jako najszybszego skrzata. Nie dał jednak rady poprawić czasu z pierwszego przejazdu, który lokował go dopiero na drugiej pozycji w kategorii open. Ba, jego czas z obu przejazdów był identyczny, tak jak identycznie, do perfekcji wytrenowane były jego wheepy na ostatniej hopie. Natomiast trzeci wśród średniaków był tym razem Tosiek Krężel, który z zawodów na zawody coraz bardziej się rozkręca, chociaż, a może właśnie dlatego, że uprawia dh od niedawna. śród najstarszych skrzatów przynajmniej dwa pierwsze miejsca wydawały się łatwe do przewidzenia i pierwszy przejazd potwierdził te kalkulacje, oparte na wynikach z pierwszej edycji, gdzie tryumfował FilipPo a drugi był Kuba Wanik alias Kudłaty. Jednak już na tym etapie zaczął mieszać w szeregach Michał Wyso Wysopal, który w Trupie zajął dopiero czwarte miejsce i zakończył zawody z kontuzją kolana. Tym razem zaprezentował zwyżkową formę i po pierwszym przejeździe zameldował się na mecie z drugim czasem. To najwyraźniej dodało mu pewności siebie, bo przy drugim podejściu do trasy na Górze Kamieńsk poprawił swój rezultat prawie o pół minuty i ku zaskoczeniu wszystkich ustanowił czas dnia. Nie powiódł się zatem plan Kudłatego, który w drugim przejeździe kalkulował pobić wynik Wyso z pierwszego przejazdu. Jego czas, wobec rewelacyjnej dogrywki Wyso, dawał mu dopiero trzecie miejsce w swojej kategorii i piąte w kategorii open (czwarty rezultat dnia należał do Igora, a na trzecie miejsce przesunął się Kriss). Już tylko FilipPo mógł zagrozić Wysopalowi, a ten jakby świadom napięcia opóźniał start, puszczając przed sobą innych zawodników, pod pretekstem oczekiwania na tatę, który miał pojechać za nim i zagrzewać go do walki. W efekcie FilipPo wystartował jako ostatni, doprowadzając Wyso do białej gorączki a publiczność i kiełbaski na grillu do wrzenia. Wyłączyliśmy mjuzik i pozwoliliśmy ciszy zrobić swoje. Po dziewięćdziesięciu sekundach nasłuchiwania otrzymaliśmy sygnał, że FilipPo zbliża się do ostatniej sekcji z buforem dwudziestu dwóch sekund do czasu dnia. Zaczęło się odliczanie, do samego końca, do linii mety, do jednej minuty pięćdziesięciu czterech sekund i piętnastu setnych. FilipPo pojechał raptem o półtorej sekundy wolniej od Wyso. Sam nie mógł w to uwierzyć. Przecież to tylko o czterdzieści setnych sekundy lepszy czas od pierwszego przejazdu, podczas którego zaliczył dwie gleby. Tym razem było bezbłędnie, a jednak nie bezkonkurencyjnie... I dobrze, wszak konkurencja jest dźwignią postępu, a nam przede wszystkim zapewnia większe emocje na kolejnych edycjach. Zatem do zobaczenia już za dwa tygodnie na Stożku i pamiętajcie - nie obcinajcie paznokci, żeby było co obgryzać. Aha, zapomniałem wyjaśnić, o co chodzi z tytułowym 4 x Kraków, bo wiadomo, że nie o fourcross w Krk, który jeszcze się nie dorobił żadnego toru dla rowerów (dajcie nam jednak czas a również onego zbudujemy). Otóż tym razem cztery razy, tj. we wszystkich czterech kategoriach tryumfowały krakusy. I tu pojawia się pytanie, gdzie są przedstawiciele innych regionów Polski, bo nie chce nam się wierzyć, że tylko w Krakowie przygodę z dh rozpoczyna się w skrzacim wieku. Zresztą tego, że również inne ośrodki potrafią wydać na świat skrzata, co się squada na Puchar Świata, dowodzą nasi zawodnicy spoza Krk. Dlaczego jednak jest ich tak niewielu? Postawmy to pytanie i miejmy nadzieję, że nie pozostanie ono retoryczne.     tekst: Rafał Wypiór

Komentarze

Już za niecałe dwa tygodnie - 24 lipca 2011r. - kolejna runda Pucharu Skrzata. Tym razem ścigać się będziemy w gronie poszerzonym o uczestników obu turnusów obozu Totalbikes. Spodziewamy się zatem frekwencji na poziomie 50 osób.
Dla bardziej doświadczonych zawodników planujemy poprowadzić trasę śladem Joy Ride Open, natomiast skrzaty niezbyt ufające swoim umiejętnościom mogą wybrać wariant bardziej lajtowy i, zaczynając od tej samej bramki startowej w okolicy stacji górnej kolei krzesełkowej, spuścić się stokówką, by na 200 metrów przed metą wpiąć się w funpark, na który również wypada druga trasa zawodów (krótsza, a więc, przynajmniej, z założenia szybsza, a zatem premiująca skill).
Zasady odbywania zawodów, w tym gratyfikowania wszystkich zawodników oraz wpisowe w kwocie 35 zł., są te same jak dotychczas i obejmują także uczestników obozu Totalbikes. Dlatego gorąco zachęcamy rajderów zarówno w wieku skrzacim, jak i poborowym do zapisywania się - można to zrobić już teraz poprzez naszą stronę: www.frowerpower.com (zakładka: puchar skrzata), a wręcz byłoby to wskazane w sytuacji, gdyby Totalbikes'owy obozowicz nie mógł liczyć na obecność opiekuna w trakcie zawodów.

ma ktoś foty z dnia przed zawodami ? ;) akurat widziałem,ze ktoś fotki na dole pstrykał,moze sie z kumplami załapalismy na fote. Gdyby któryś tam z was miał to moje gg 4900180
Pozdrawiam ;)

też tam byłem , skrzaty podziwiałem i jestem w szoku. my staruchy możemy od nich sie uczyć - taka wola walki i zaangażowanie ,że miło popatrzeć . było wielu wspaniałych zawodników z których- to pewne - będzą przyszli mistrzowie, dla mnie najleprzym był Marcel- szalony zawodnik. grzatuluje wszystkim.

nie marudź że masz pod górkę - w końcu idziesz na szczyt

Prawda, Marcel dał popalić, a przy okazji korekta, fragment w relacji o Kacperze Kaczorze Kaczmarek w rzeczywistości dotyczy wspomnianego Marcela Kaczora Kaczmarka.

Ogłoszenia parafialne na nadchodzącą edycję Pucharu Skrzata na Stożku ;-)
http://frowerpower.com/index.php/pucharskrzata-aktualnosci/120-skrzaci-k...

Wyniki i generalka Pucharu Skrzata po drugiej edycji:
http://frowerpower.com/index.php/pucharskrzata-aktualnosci/121-puchar-sk...